czwartek, 30 października 2014

3. Nowa znajomość.





  Mama z tatą uprzejmie żegnają się z Natalie i razem ze mną idą do samochodu. W bagażniku zostało jeszcze tylko jedno pudło z książkami, więc tata wyjmuje je i stawia na metalowy dach.W tym samym czasie mama rozkłada ręce i czeka, aż do niej podejdę i ją przytulę. Robię to szybko, bez wahania, jednak gdy jestem opleciona jej chudymi ramionami, zaczynam tęsknić. Mimowolnie jedna łza spływa po moim policzku, robiąc mokrą plamkę na koszuli rodzicielki.

   Obydwie ciężko wzdychamy i odsuwamy się od siebie. Wiem,że mamę dużo kosztuje moja przeprowadzka tutaj. Od początku była na nie, jeśli chodzi o wyjazd. Wolała abym została w domu, jednak po zapewnieniu ,że będę ją odwiedzała co drugi weekend, rozluźniła się i mogłam ją udobruchać.

   Następnie w kolejce podchodzi do mnie tata i ściska mnie tak mocno, że moje nogi odrywają się do ziemi. Śmieję się, ponieważ to przypomina mi czasy, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką. Całuję go w policzek i mówię jak bardzo go kocham, po czym tata opuszcza mnie na ziemię i tuli do siebie jeszcze raz, tym razem z mniejszą siłą.

   Odbierał z rąk taty wypchany karton, w którym znajdują się książki i patrzę jak rodzice odjeżdżają, jednocześnie machając mi na pożegnanie. Szybkim ruchem dłoni wycieram łzy i kieruję się w stronę akademika.

   Jesienny wietrzyk owiewa moje gołe ramiona, przez co pojawia się tam gęsia skórka. Zaczynam żałować, że nie wzięłam nic do nakrycia. Zważywszy jednak na fakt, że jeszcze 15 minut temu była piękna pogoda, ubieranie swetra było absurdalnym pomysłem. Wiatr wieje coraz mocniej, dzięki czemu pojedyncza kartka , o której nie miałam pojęcia, wylatuje z pudełka. Odwracam się i przeszukuję parking, jednak nigdzie jej nie widzę.

- Hej! - słyszę jak ktoś krzyczy, jednak nie jestem pewna czy jest to skierowane do mnie, więc staram się to zignorować i iść dalej.

- Hallooo! Dziewczyno w szarej koszulce i brązowych włosach. - ponownie ktoś krzyczy i teraz jestem pewna ,że chodzi o mnie. Nikogo już nie widzę na parkingu poza mną i biegnącego prosto na mnie blondyna.

   Jego fryzura jest szalona i odnoszę wrażenie ,że żyje własnym życiem. Chłopak jest bardzo wysoki w porównaniu z moimi marnymi 154 centymetrami, a do tego jest bardzo chudy. Ubrany jest w długą koszulkę w przedziwne wzory, od których mój wzrok wariuje oraz nisko opuszczone spodnie.
Spoglądam na niego i pytam niemo czy miał mnie na myśli. Ten zaś zmęczony kiwa głową i opiera swoje ręce na kolanach ,aby złapać oddech.

- Zgubiłaś kartkę. - mówi blondyn i wręcza mi kawałek papieru. To tylko lista książek, która była mało istotna, jednak doceniam jego wysiłek i uśmiecham się blado.

- Oh, tak. - odzywam się dziwnie zachrypniętym głosem, więc odchrząkam i zaczynam mu dziękować.

- Nie ma za co, jestem Tristan  – chłopak wyciąga do mnie dłoń, aby się przywitać, jednak ja nie mam jak odwzajemnić tego przyjaznego gestu, ponieważ w obydwu dłoniach trzymam pudło. Blondyn uderza się otwartą dłonią w czoło i zabiera ode mnie karton,  a ja podaję mu w tym czasie rękę.

- Nina Turner – oznajmiam.

- Wow, te książki są strasznie ciężki. - zauważa Tristan, poprawiając je sobie na dłoniach.-Jesteś pierwszakiem?

- Umm..tak. - odpowiadam po chwili, nieco się jąkając. Rozmowa z chłopakami przeraża mnie, ponieważ kompletnie się na tym nie znam.

- Oh, czyli twoja przygoda z The Royals dopiero się zaczynie. - mówi. - Akademia powinna CI przypaść do gustu. Zazwyczaj wszyscy są mili i w ogóle. To tutaj poznałem swoich wszystkich przyjaciół.

- A ty w której jesteś? – pytam, gdy mały przypływ odwagi dociera do mnie.

- W trzeciej. - odpowiada i gdy dochodzimy do drzwi pyta – W którym bloku mieszkasz?

- W A. - oznajmiam.

-  Ja w B, więc wiesz gdzie mnie szukać.-mruga do mnie, na co się lekko uśmiecham. – Zanieść Ci te książki?

- Nie. - przeczę szybko, jednak po chwili uświadamiam sobie,że mogło to trochę urazić Tristana, więc dodaje szybko  – Nie musisz, mieszkam naprawdę niedaleko, więc poradzę sobie sama.

- No…dobra. - mówi Tristan i odchodzi. – Do zobaczenia potem! – macha na pożegnanie i posyła mi ostatni uśmiech, po czym kieruje się do bloku B.

- Cześć – krzyczę, gdy Tristan zbliża się do drzwi. – I dziękuję bardzo!

   Chłopak śmieje się i posyła mi w powietrzu buziaka, na co się rumienię.Wchodzę do środka i witam się z panią Michael, która cieszy się spokojem i chwilą relaksu, ponieważ wokół niej nie ma już żadnych natrętnych uczniów.

   Skręcam w prawą stronę, jednak po drodze jakiś chłopak w kapeluszu i koszulce Arctic Monkeys idzie i trąca mnie ramieniem. Pudło wypada z moich rąk, a książki wysypują się na podłogę. Zbieram je najszybciej jak mogę i wracam do pokoju, starając się uspokoić po tym niefortunnym zdarzeniu.


*   *   *


   Moje ubrania są już ładnie ułożone w szafie, a kilka sukienek, których raczej nie założę i mundurek szkolny wiszą na wieszakach, więc zaczynam rozpakowywać swoje dekoracje, Przywieszam na ścianę plakat Eda Sheerana i Arctic Monkeys obok swojego łóżka. Potem chowam podręczniki do szuflad wbudowanych w biurko, a książki z pudła ustawiam na półce stojącej obok łóżka. Wyciągam też zeszyty, kartki i flamastry i układam je odpowiednio na biurku. Wyjmuję jeszcze tylko swojego laptopa i kilka innych rzeczy, po czym łapię siepod boki i zaczynam podziwiać swoją pracę.

- Ooo widzę, że już się urządziłaś. - mówi Natalie, gdy wchodzi do pokoju. - Masz dobry gust, młoda. - klepie mnie lekko po ramieniu i wpatruje się w dwa plakaty nad łóżkiem.

- Dzięki – odpowiadam prawie szeptem – Ugh, muszę iść pod prysznic.

- Uważaj na siebie i nie wchodź do kabiny czwartej.

- Dlaczego? – pytam zdziwiona

- Nie chcesz wiedzieć.- mówi, jednocześnie szukając czegoś w biurku.W końcu spogląda na mnie i uśmiecha się – Idę do sklepu naprzeciwko akademii, chcesz coś?

- Nie, dziękuję - kręcę głową i sięgam do szafy po czystą bieliznę. – Zamykać drzwi?

- Lepiej zamknij. - oznajmia Nat – Sklep jest dopiero 200 m za głównym wejściem ,więc może mi to zając chwilę.

   Kiwam głową i zarzucam na ramię szlafrok ,a następnie biorę kosmetyczkę i wychodzę z pokoju, uprzednio zamykając go.

   Łazienka , w której przebywam wydaje się być czysta i zadbana, dlatego bez ociągania wchodzę głębiej i wybieram jedną z kabin, uważając na to ,aby nie wejść do czwórki.Swoją drogą jestem bardzo ciekawa , dlaczego Nat zabroniła mi tam wchodzić. Na pewno wiąze się z nią jakaś historia, której jestem strasznie ciekawa.

   Myję się w ekspresowym tempie , po czym owijam włosy w ręcznik, a na ciało nakładam biustonosz i majtki. Przykrywam się szlafrokiem, aby nie zmarznąć po drodze , po czym kieruję się do pokoju. W korytarzu jest jeszcze zimniej niż w łazience, więc okrywam się szczelniej i prawie biegnę do pokoju, uważając jednak na to ,aby się nie poślizgnąć.

   Odnajduję klucz w kieszeni puszystego szlafroka i próbuję trafić w dziurkę zamka.Przekręcam  kawałek metalu w lewą stronę i wchodzę do pokoju, rzucając kosmetyczkę na łóżko. Ta odbija się do sprężyn w materacu i spada na podłogę, przy okazji wysypując całą  jej zawartość.

  Wściekła odwracam się w stronę kosmetyczki i zaczynam zbierać wysypaną zawartość. Gdy pochylam się ,aby podnieść balsam do ciała, ręcznik przypominający turban ,zsuwa się z mojej głowy, sprawiając ,ze moje włosy opadają długimi mokrymi falami na twarz, zasłaniając mi przy tym widok na cokolwiek.

Słyszę,że drzwi się otwierają , więc mam nadzieję ,że Natalie już wróciła. Nie odwracając się w jej stronę mówię:

- Szybko Ci poszło. Na pewno byłaś w sklepie? – niestety nikt mi nie odpowiada,więc odwracam się i odgarniam włosy z twarzy.Przede mną stoi ten sam chłopak, który popchnął mnie na korytarzu dwie godziny temu. – Kim Ty jesteś? – pytam.

- A kim ty do cholery jesteś?! – odpowiada pytaniem, na pytanie, będąc bardzo zirytowanym.

- Spytałam pierwsza. – mówię odważnie.

- A ja drugi i co z tego?

- Ugh – fukam pod nosem zdenerwowana przez jego postawę – Proszę wyjść z mojego pokoju.

- Nie wyjdę. - wzrusza ramionami i patrzy na mnie z pogardą, jak się wściekam.

- Wyjdziesz. - naciskam, jednak on nie reaguje, ponieważ perfidnie patrzy się na mój dekolt,który jest teraz odsłonięty bardziej , niż powinien. Gdy tylko zdaję sobie z tego sprawę,zakrywam się po samą szyję i odwracam się, aby zawiązać sznurek.

- Ej, mogłaś się nie zasłaniać. Przynajmniej miałem na co popatrzeć. - mówi, szczerząc się do mnie.

- Co?!

- Mówię,że mogłem się pogapić, ale się zasłoniłaś, lol.

- Jesteś okropny!  - prawie krzyczę.

- Jestem tylko chłopakiem.

-Wynocha stąd! – wskazuję palcem drzwi.

- Nie.

- Tak.-odpowiadam stanowczo.

- Nie.-chłopak mówi śmiejąc mi się w twarz.

- Boże, dlaczego ty w ogóle tutaj jesteś? To dziwne,aby ktoś tak sobie wchodził bez pukania do czyjegoś pokoju , gdy ten ktoś może być prawie półnagi.A gdybym była goła, pomyślałeś o tym? – mówię zbulwersowana.

- Czekaj, czekaj…Nie masz nic pod szlafrokiem? - chłopakowi nagle rozbłysły oczy, na co głośno jęknęłam. – No dobra, już dobra. Przyszedłem do Natalie.

- Nie ma jej. - oznajmiam.

- Przecież nie jestem ślepy. - wykrzykuje i kładzie się na moim łóżku, na co wywracam oczami.- Poczekam sobie na nią .

- Dobra.- mówię znudzona naszą mało elokwentną wymianą zdań.

- Dobra. - odpowiada.

   Wybieram szybko dużo za dużą koszulkę Queen i czarne spodnie, po czym kieruje się w stronę łazienki. Nie mogę przebrać się w pokoju , przy takim nieokrzesanym chłopaku.

   Idąc do łazienki, wściekam się na Natalie. Dlaczego mnie nie uprzedziła? Nawet nie wspomniała,że ma takich bezczelnych znajomych. Czemu?  Jeśli teraz będą zjawiać się tacy niemili nieproszeni goście to chyba wyjdę z siebie. Ten tutaj rozzłościł mnie i mam sobie zazłe,że w ogóle z nim dyskutowałam. Upokorzyłam się przed nim już pierwszego dnia i miałam ochotę się rozpłakać.

Nienawidzę takich ludzi.

   Gdy wchodzę do pokoju , mam cichą nadzieję ,że chłopak już sobie poszedł, jednak on leży na moim łóżku i czytam moje ulubione fragmenty z książek, zapisane w zeszycie, który położyłam na szafkę obok łóżka. Wzdrygam się , ponieważ nie lubię,gdy toś dotyka moich rzeczy. Podchodzę do niego i wyrywam mu z rąk moje zapiski.

- Zostaw moje rzeczy w spokoju i wynocha z tego łóżka! Raz! - krzyczę.

- Dobrze, już dobrze. Nie złość się  tak, bo złość piękności szkodzi.

-Co ty nie powiesz… - mówię sarkastycznym  tonem.

- Upss..ale tobie już chyba to nie zaszkodzi. Musiałaś być złośnicą. – mówi i wybucha niepohamowanym śmiechem, co sprawia, że jest mi przykro.

   Odwracam się do niego plecami, aby nie mógł zobaczyć mojej czerwonej ze złości twarzy i łez, które zaczęły się gromadzić w oczach. Wycieram je szybko,aby nie poznał się na tym,że chcę płakać i idę w stronę biurka.

   Siadam na plastikowym krzesełku, otwierając czarnego laptopa. W tej samej chwili do pokoju wchodzi moja współlokatorka i  gdy widzi mój wyraz twarzy,przenosi wzrok na chłopaka, posyłając mu gniewne spojrzenie.

- Brad, co już jej powiedziałeś? – pyta chłopaka, majac na myśli mnie.

 Odwracam się do niej i mówię:

- Nat, wszystko w porządku. - uśmiecham się blado, dając marne pozory ,że rzeczywiście jest dobrze.- Tylko następnym razem uprzedź mnie, gdy twój chłopak będzie miał zamiar Cię odwiedzić.

- Co, jaki chłopak? – pyta zdezorientowana- Brad?

- Ugh..-wzdycham głośno – Nie wiem, nie przedstawił mi się.

- Mogłaś to zrobić pierwsza. - wtrąca chłopak.

- Ale to ty jesteś facetem, a nie ona. - mówi głośno  Natalie.-Nina to jest mój brat.Brad to jest moja współlokatorka Nina.

   Rzucam groźne spojrzenie na Brada, po czym odwracam się w stronę monitora i patrzę na stronę główną facebooka. Nie obchodzi mnie po co przyszedł Brad, więc wyłączam się z rozmowy i przeglądam portal społecznościowy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dodaję rozdział szybciej, niż planowałam. Kolejny powinien pojawić się za tydzień lub 1,5 tygodnia.
Mam nadzieję,że spodobało wam sie spotkanie.A i powiedzcie co myslicie o takim pierwszym spotkaniu? Jak wrażenia po zobaczeniu Brada z innej perspektywy? Czekam na wasze odpowiedzi!

15 kom - następny rozdział. :>

POZDRAWIAM, Peggy Brown

czwartek, 23 października 2014

2. Pożegnanie






   Rok szkolny w The Royals Academy zaczyna się za cztery dni, więc dziś jest mój ostatni dzień w domu. Jestem już spakowana od tygodnia i wprost nie mogę się doczekać przeprowadzki. Nigdy jeszcze nie opuszczałam domu na dłużej niż tydzień, więc trochę się boję, że szybko mogę zatęsknić. Jednak coś sprawia, że chcę już stąd wyjechać. Pragnę się poczuć jak wolny ptak, którego nie kontrolują rodzice na każdym kroku i nie sprawdzają czy uczysz się do egzaminów.

   Pochodzę ze średnio zamożnej rodziny. Mój tato jest lekarzem rodzinnym w naszej miejscowości, a mama pracuje jako przedszkolanka. Nie mam rodzeństwa, więc żyjemy sobie w trójkę w małym domku na zboczu lasu z dala od nachalnych sąsiadów. Choć miałam wszędzie daleko i byłam skazana na podwózkę rodziców, to i tak odpowiadało mi położenie naszego domu. Mieszkanie koło lasu miało więcej korzyści, niż wad. Zawsze była tu cisza i spokój, a poza tym dzieciństwo jakie tu miałam było wspaniałe i magiczne.

   Codzienne wędrówki z dziadkiem nad strumyk oraz oglądanie jak szumiąca woda spływa po skalnej ścianie było dla mnie w pewnym sensie rozrywką. Uwielbiam przyrodę do dziś, mimo tego ,że potrafi być okrutna.

**
   Po raz kolejny w tym tygodniu otwieram dużą, dębową szafę ,po czym wyjmuję z niej zawieszony na fioletowym wieszaku mundurek szkolny, który będę musiała nosić przez następne cztery lata nauki w akademii.

   Zapinam szybko białą koszulę z kołnierzykiem, po czym wkładam na biodra kraciastą spoódniczkę w odcieniu czerwieni i czerni. Swój strój dopełniam czarną marynarką, która na piersi ma wyszyte logo i  herb The Royals Academy.

   Zamykam szafę i patrzę w lustro, które jest przywieszone do zewnętrznej strony jednej z dwóch drzwiczek. Spoglądam na swoje odbicie i widzę pulchną dziewczynę z małym brzuszkiem, którego nie zdoła zamaskować nawet za duża koszula.Głośno wzdycham, ponieważ czuję, jak ogarnia mnie smutek, a słone łzy spływają po moich policzkach, kreśląc przy tym przedziwne wzory wzdłuż twarzy.

To tylko głupie kompleksy- mówię do siebie po cichu.

   Myślę,że każda dziewczyna ma z nimi problem. Komuś nie podobają sie jego włosy, innym kolor skóry ,a innym figura. U mnie zdecydowanie chodzi o te ostatnie. Nie jestem zbyt ładna, a moja beznadziejna figura sprawia,że jestem jeszcze brzydsza.

   Choć chciałabym schudnąć , co jest przecież czymś prostym, to nie mogę. Dwa lata temu, będąc w pierwszej gimnazjum zauważyłam przeróżne zmiany na swojej skórze. Gdy powiedziałam o tym tacie, wysłał mnie do dermatologa, który polecił zrobić kilka badań. Po otrzymaniu wszystkich wyników okazało się ,że mam zaburzenie pracy tarczycy,a dokładniej jej niedoczynność. Choroba ta sprawiła,że mój głos stał się inny niż był wcześniej, skóra zaczęła być zrogowaciała, a do tego wszystkiego przybierałam na masie.Od dwóch lat biorę na szczęście leki, więc te wszystkie efekty choroby stają sie mniej widoczne, niz na początku.

-Nina, chodź na obiad- woła z dołu mama.

   Słysząc wołanie mamy, rozbieram się z mundurku i narzucam na siebie szarą bluzę i czarne dresowe spodnie, które są dla mnie za luźne. Zbiegam szybko po schodach na parter, na co tata rzuca mi surowe spojrzenie i kiwa palcem, pokazując tym ,że to co przed chwilą zrobiłam było złe. Wywracam oczami na uwagę taty, tak aby tego nie zauważył i idę do kuchni, aby pomóc mamie w przygotowaniach do obiadu.

-Będę tak strasznie tęsknił, kiedy jutro opuścisz ten dom.-mówi tata, gdy jemy lazanie.

-Właśnie Nino-wtrąca mama- Nie mogę w to wszystko uwierzyć, jeszcze nie dawno zaczynałaś gimnazjum.-dodaje po chwili.

-A pamiętam, jak jeszcze przed pracą zaprowadzałem cię do szkoły, bo bałaś się jezdzić sama autobusem, pamiętasz?-wspomina tata

-Tak.-odpowiadam grzecznie, kiwajac głową.Atmosfera, która panuje w naszym domu jest z lekka sztywna, co czasami jest bardzo denerwujące.

   Nagle odechciewa mi się jedzenia, więc cicho dziękuję za posiłek, odstawiam go do kuchni i zostawiam rodziców samych sobie.

   Gdy wchodzę do pokoju ,otwieram drzwi na balkon i siadam na jednym z wiklinowych krzeseł ustawionych przy drewnianej barierce. Jest koniec sierpnia ,więc czuć już zimne ,jesienne powietrze ,które tak bardzo uwielbiam. Zimny podmuch wiatru owiewa moją twarz , tworząc na policzkach czerwone rumieńce.Zamykam oczy i delektuję się ostatnimi chwilami spokoju i być może prywatności. W akademiku będzie zupełnie inaczej, czego trochę się boję. Mam nadzieję,że Natalie będzie tak fajna, jak jej pierwsze wrażenie.

   Po dwugodzinnym nicnierobieniu na tarasie, wchodzę do pokoju i patrzę na zapakowane walizki. Przeglądam je i sprawdzam, czy aby na pewno wszystko wzięłam. Kiedy kończę sprawdzanie jedynego pudła, w którym lezą moje książki, które mam zamiar przeczytać,spoglądam na zegarek i otwieram szeroko oczy. Nie wierzę,że czas minął mi tak szybko i jest już 9 wieczorem. Wstaję z podłogi ,czując ból w kolanach, po czym kieruję się do sypialni rodziców i mówię im dobranoc.


*   *   *


   Dzisiejsza pogoda to zdecydowanie przeciwieństwo tej wczorajszej.Słońce świeci w taki sposób, że wyjście na dwór bez okularów przeciwsłonecznych jest jak wybranie łatwej śmierci dla swoich oczu. Poprawiam swoje czarne lennonki i czekam ,aż tata znajdzie wolne miejsce na parkinku przed akademikiem.

   Jak się potem okazało większość uczniów postanowiła przybyć do akademiku tego samego dnia, więc wszędzie panował ścisk i zaduch.

    Gdy wchodzimy do recepcji,rodzice rozglądają się i podziwiają elegancki sposób urządzenia wnętrza. Natomiast ja kieruję się do jednej z dwóch kolejek, prowadzących do recepcjonistek. Ustawiam się w tej gdzie jest pani Michael i czekam na swoją kolej.

   Kiedy przychodzi czas na mnie, odruchowo poprawiam swoje nieokrzesane włosy i uśmiecham się do starszej pani, która odpowiada mi tym samym. Oddaje jej wszystkie dokumenty podpisane przez rodziców , które dostałam poprzednim razem, po czym dostaję klucz od pokoju 54.

   Tata wychodzi i kieruje się w stronę samochodu, aby wziąć moje walizki,natomiast ja z mamą idziemy do pokoju. Przemierzamy razem długi korytarz, aż w końcu docieramy do właściwego miejsca. Na wszelki wypadek pukam lekko w drzwi , z których wychyla się głowa Natalie. Kiedy mnie widzi , uśmiecha sie i otwiera je szerzej i wita się ze mną, a potem z mamą i tatą ,który zdyszany dociera z moimi dwiema obszernymi walizkami.

   Nie zwracam już na nich uwagi, ponieważ jestem zbyt ciekawa jak wygląda mój nowy pokój. Ściany są pomalowane na ciemny szary kolor,natomiast na oknach wiszą tylko burgundowe zasłonki. Wszystkie meble w pokoju są czarne, co bardzo mi się podoba. .Rozglądam się i widzę dwie wielkie szafy stojące zaraz przy wejściu, a następnie dwa łóżka postawione przy przeciwległych ścianach oraz biurka, z czego jedno z nich było okropnie zagracone książkami, długopisami i jakimiś kartkami. Odnajduję swoje łóżko i kładę na nim jedną z walizek,a następnie patrzę jak Natalie żywo dyskutuje na jakiś temat, więc postanawiam do nich dołączyć.


 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


A więc jesteśmy już po drugim rozdziale? Jak Wam się podoba? Wiem ,że na razie jest nudno, ale jeszcze chwila i Nina pozna Brada, więc spokojnie. :>

jeśli macie jakieś pytania do bohaterów lub do mnie to wpadajcie na aska - http://ask.fm/kidofrockk
a jesli chcecie o czymś porozmawiać to zapraszam na twittera - http://twitter.com/kidofrockk

Do następnego!

niedziela, 12 października 2014

1. Dobre wrażenie

Na początek kilka słów

1.Jeżeli zauważycie jakieś podobieństwo pomiędzy moim fan fiction, a jakimiś innymi to z góry przepraszam. Przeczytałam ich tak wiele, że już ich nie odróżniam.

2.Moją inspiracją do napisania tego ff jest piosenka Birdy - Light Me Up [KLIK]

3.Nic opisanego w tym opowiadaniu nie wydarzyło się naprawdę.

4.Zakaz jakiegokolwiek kopiowania wszelkich treści z tego bloga bez mojej zgody

5.Jesli chcesz być informowana/ informowany napisz o tym w komentarzu.




Zapraszam na opowiadanie. Hope you enjoy it!


- Nazywam się Nina Sophia Turner ,rocznik 2013-2017. - przedstawiam się kobiecie w średnim wieku, która obserwuje mnie zza swoich okularów, po czym uśmiecha się cierpko i wstukuje coś w komputer - Miałam się dziś zgłosić po numer pokoju,w którym zamieszkam.

- Rozumiem, panno Turner - zwraca się do mnie w oficjalny sposób, przez co czuję się trochę nieswojo. Wcześniej nikt tak do mnie nie mówił,co teraz wydaje się być absurdalnie dziwne.
Kobieta szuka czegoś w komputerze, mrużąc przy tym oczy, po czym podnosi swój wzrok na mnie i uśmiecha się blado.

- Niestety Nino,ale nie mamy już wolnych miejsc w akademiku dla osób w twoim wieku.

- Nie bardzo rozumiem.- przyznaję, uśmiechając się nerwowo.

- Chodzi o to,że w naszym akademiku wszyscy mieszkają klasami.To oznacza ,że pierwszoklasiści z pierwszoklasistami,drugoklasiści z drugoklasistami i tak dalej, rozumiesz? - tłumaczy pani Michael, której imię przypięte jest do czarnej marynarki, którą ma w tej chwili na sobie.

- Rozumiem,ale czy nie da się czegoś zrobić? Nikt nie ma wolnego miejsca? Ten pokój jest dla mnie bardzo ważny. Nie mieszkam w Londynie ,a dojazd mógłby kosztować mnie bardzo wiele. - mówię przejęta całą tą sprawą.

- Dobrze, poczekaj chwilę. - mówi do mnie i znika na kilka minut za brązowymi drzwiami.

Opieram się o wysokie biurko i patrzę na uczniów, którzy przechodzą obok recepcji. Są to głównie dziewczyny, bo jak przypuszczam jest to blok ,w którym mieszka tylko płeć piękna. Są takie chude i śliczne,że nie mogę się powstrzymać i perfidnie się na nie gapię. Mają długie nogi, zdrowe włosy i śliczne cerę. Od razu czuję ukucie zazdrości, ponieważ nie mam żadnej z tych cech.
Kiedy głośno wzdycham , pani Michael ponownie siada za swoim biurkiem i uśmiecha się do mnie pogodnie, co może wróżyć tylko dobre rzeczy.

- Istnieje pewna możliwość ,abyś zamieszkała w naszym akademiku.

- O boże! - krzyczę podekscytowana, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. - Niech pani mówi, proszę.

- Cóż, w akademiku jest pewna dziewczyna, która ma wolne miejsce w swoim pokoju.

-Ale? - pytam, widząc niemrawą minę recepcjonistki.

- Ona chodzi do trzeciej klasy, dlatego potrzebowaliśmy aprobaty kierownika akademiku. Oczywiście zgodził sie, ale teraz jeszcze pytanie ,czy ta dziewczyna się zgodzi.Ale sądze,że nie będziemy miały z tym problemu. Jest ona naprawdę sympatyczna. - mówi, jednocześnie wystukując numer telefonu tajemniczej dziewczyny.

Tak strasznie się cieszę,że jednak jest jakaś nadzieja na mieszkanie w akademiku. Automatycznie się prostuję, przeczesując palcami swoje pokręcone włosy. Poprawiam zieloną koszulę, ponieważ chcę zrobić dobre wrażenie, wyglądając ładnie i schludnie.

Po kilku minutach wyczekiwania do drewnianego biurka w recepcji, podchodzi niezbyt wysoka brunetka o kobiecych kształtach. Cieszę sie jak dziecko i czuję ulgę, gdy widzę  te na pozór małe podobieństwa w naszym wyglądzie. Obydwie mamy brązowe oczy, kilka piegów na nosie i policzkach , kasztanowe włosy i dość szerokie biodra.

Jestem szczęśliwa, ponieważ fajnie kolegować się z kimś o podobnej figurze. Gdyby ta dziewczyna była szczuplejsza, czułabym się bardzo nieswojo i na pewno jej towarzystwo byłoby dla mnie krępujące.

Gdy ja się przyglądam mojej miejmy nadzieję przyszłej współlokatorce, pani Michael tłumaczy jej całą sprawę. Kiedy recepcjonistka kończy, postanawiam się przedstawić.Uśmiecham się nerwowo w kierunku dziewczyny i i wyciągam do niej rękę. Ta natomiast przytula mnie do siebie i mówi:

- Natalie Simpson, ale mozesz mi mówić Nat, jeśli chcesz.

- Hej, masz nazwisko jak z kreskówki.- zauważam, na co dzewczyna wybucha uroczym śmiechem.

 -Inni jeszcze mówią o tej cytatej Jessice z USA.- mówi, starajac się pohamować śmiech.

- Nie mam pojęcia o kim mówisz. - wzruszam ramionami, lekko zdezorientowana. - Nina Sophia Turner - przedstawiam się.

- Oh. - Natalie chichocze - Kiedyś ci pokażę.

- To oznacza,że się zgadzasz,tak ? - pytam z nadzieją.

- Wiesz, chyba nie mam innego wyjścia. - śmieje się , po czym znów mówi - Moja poprzednia lokatorka, zrezygnowala z akademii rok temu, wiec już mi wystarczy mieszkania w samotności. Przyda sie ktoś z kim mogę pogadać .

- Tak starsznie sie cieszę - mówię i wzdycham.

Dziewczyna najwidoczniej gdzieś się śpieszy, ponieważ szybko się ze mną żegna i wychodzi głównym wyjściem. Odwracam się więc do uśmiechniętej pani Michael, która wręcza mi odpowiednie dokumenty, które będą musieli podpisac moi rodzice, abym mogła tu zamieszkać. Podpisuję tez kilka deklaracji oraz papierów, o których istnieniu nie miałam pojęcia.

Gdy oddaję długopis, jestem już wolna ,więc kieruję się na parking gdzie czeka na mnie kuzyn Harry w swoim eleganckim, czarnym samochodzie. Wsiadam do niego, zapinam pas i zaczynam opowiadać o wszystkim co miało miejsce kilka chwil temu. Chłopak uważnie mnie słucha, jednak nic nie odpowiada ponieważ jest skupiony na autostradzie po której jedziemy, aby dojechać do mojej rodzinnej miejscowości - Stevenage.

*  *  *

Harry odjeżdza, machając mi na pożegnanie dłonią, a ja wchodze do domu. Na parterze jest cicho, więc dziwię się temu. Zdejmuję buty w przedpokoju i odwieszam kurtkę, która swoją drogą nie była mi w ogóle potrzebna. Kiedy chcę pójść do swojego pokoju, zauważam jak mama ze słuchawkami na uszach miesza coś w garnku.

Podchodzę do niej i łapię ja za boki, na co ona sie wzdryga.

- Jezu, przestraszyłaś mnie. - mówi. - Co tak szybko?

- Tak jakoś wyszło. -wzruszam ramionami i  borę jedno jabłko z naszego ogrodu do dłoni, jednocześnie siadajac na biały parapet. - Mam dla ciebie dwie wiadomości - dobrą i złą.Co wybierasz na początek?

- Złą, poproszę. - mówi,wyłączajac mp3.

- Okay.Więc gdy dojechałam z Harrym do Akademika kolejka była dość duża i jak sie okazało stałam na samym końcu. I kiedy była moja kolej recepcjonistka powiedziała,że już brakuje miejsc.

- Nie, niemożliwe.- mówi mama kręcąc głową.

- Możliwe, ale teraz ta lepsza część. Pani trochę poszperała i znalazła dla mnie wolne miejsce. Jedyną komplikacją jest po prostu to ,że ta dziewczyna ,z którą będę mieszkała jest w tym roku w trzeciej klasie. Ale widzisz, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Mam gdzie mieszkać.

Mama niezbyt dobrze przyjmuje moją dezycję, ponieważ krzywi się , gdy wspominam o ty,że Natalie jest w trzeciej klasie. Wiem,że nie lubi gdy koleguję się ze starszymi od siebie osobami. Uważa,że maja na mnie zły wpływ, jednak teraz kiedy idę do szkoły średniej to niebardzo mnie to interesuje. Zaczynam nowe życie, więc mam prawo przyjaźnić się z kim chce.

- Nino - zaczyna, przestajac mieszać w garnku. Patrzy na mnie opiekuńczym wzrokiem i mówi dalej - Nie wydaje mi się, aby perpsektywa mieszkania z tą dziewczyną była dobra. Ona jest od ciebie starsza o dwa, prawie trzy lata! Wolałabym, abyś zadawała się z rówieśnikami. Lepiej zamieszkaj z Harrym.

- Ale ja nie chcę z nim mieszkać. Harry jest jeszcze bardziej nudny niż ja. Proszę Cię, nawet jego imię jest nudne. Kto nazywa swoje dziecko Harold?

-To imię ma swoją historię ,Nino.

-Przestań, skoro dostałam stypendium to daj mi mieszkać w akademiku, proszę...

-Jak sobie chcesz.- rodzicielka wzrusza ramionami i odwraca sie ode mnie, zaczynajac mieszać w garnku.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Także ten..Witam Was ponownie! Mam nadzieję,że ta historia przypadnie Wam do gustu i będziecie ją czytali z zapartym tchem, tak jak ja ją pisałam. Rozdziały będą się pojawiały nieregularnie, dlatego proszę Was, abyście napisali mi czy chcecie być informowani, czy też nie. 

Dziękuję za uwagę.

Pozdrawiam, Peggy Brown xx