czwartek, 15 stycznia 2015

15.Klinika




Dzięki budzikowi, który ustawiłam na ósmą dziesięć, przeciągam się na łóżku i z wielkim bólem z niego wstaję. Moje oczy jeszcze się nie przyzwyczaiły do jasnego nieba za oknem, dlatego mrużę je i ledwo widząc, idę do łazienki. Tam przemywam twarz i myję zęby. Następnie wracam do swojego pokoju i przeszukuję szafę z zamiarem ubrania czegoś normalnego. Postanawiam założyć czarną koszulę w granatową kratkę oraz czarny kardigan. Wciskam się także w dżinsy, które jeszcze miesiąc temu były dla mnie za luźne. Staram się cieszyć obecną sylwetką, jak najdłużej. Chwila moment i będę zmuszona do noszenia wielkich bluz i dresów, jestem tego pewna.

Gdy już wyglądam w miarę normalnie, jest ósma czterdzieści, więc schodzę na parter, aby zjeść śniadanie. Po posiłku razem z mamą i tatą jedziemy do Londynu na wizytę kontrolną do kliniki, która ma swoją siedzibę w Londynie. Nie lubię jeździć na tego typu wizyty, bo zawsze omamia mnie strach. Boję się, że moja choroba może się pogorszyć i będę musiała zostać na dłużej. Już raz leżałam w klinice tydzień. To był najgorszy czas w moim życiu, a miałam tylko 14 lat.

Przygotowuję na śniadanie płatki czekoladowe z kawałkami suszonych bananów, po czym idę do salonu i włączam telewizor. Odkąd tylko pamięta, tata zakazywał mi jeść przy telewizorze, ale teraz kiedy jestem w domu tak rzadko, mam nadzieję, że przymknie na to oko.

Jedzenie nie zajmuje mi zbyt wiele czasu, dlatego po niecałych dziesięciu minutach jestem gotowa do wyjścia. Tata dzwoni do mamy, że już wraca z przychodni, do której musiał zawieść jakiś dokument, więc powoli zaczynam się ubierać. Owijam szyję swoim ukochanym szalem w szkocką kratę, nakładam czary berecik oraz płaszcz. Następnie odszukuje w szafce na korytarzu swoich botków i zakładam je. Mama zabiera ze sobą wszystkie dokumenty dotyczące mojego leczenia i podobnie,jak ja, jest gotowa. Wychodzimy razem na zewnątrz i wsiadamy do samochodu, w którym czeka na nas tata.

- Jak się czujesz?  – zagaduje rodzic, gdy wyjeżdżamy z podwórka.

- Cóż, lepiej niż po tabletkach w zeszły piątek. – odpowiadam, a w mojej głowie pojawia się wspomnienie pierwszego pocałunku. Uśmiecham się pod nosem i patrzę na drogę w Stevenage.

- Wiem, że te tabletki nie są najlepsze dla Twojego samopoczucia, ale uwierz, że bardzo ci pomogą.- tłumaczy tata na co wywracam oczy.

Mam dość wmawiania mi, że coś jest dla mnie dobre, a coś nie. Ta choroba wykańcza mnie psychicznie i fizycznie.

                                                                                       *    *   *

- Chodź Ninka, pójdziemy zrobić badanie. - mówi do mnie pielęgniarka, jak do dziecka.

Nienawidzę tej kliniki. Mam prawie 17 lat, a oni nadal traktują mnie, jak tą 12sto latkę, która przyjechała tu 5 lat temu z rodzicami nieświadoma swej choroby. Jestem już prawie dorosła i zachowywanie się wobec mnie w ten sposób jest cholernie wkurzające.

- Dobrze. - odpowiadam z fałszywym uśmiechem, choć wiem, że robię źle. W końcu oni nic mi takiego nie zrobili. To nie przez nich jestem chora. Oni chcą mi tylko pomóc.

- Dzisiaj pobieram krew, dlatego zdejmij koszulę lub podegnij wysoko rękaw. Będę musiała znaleźć żyłę, wiesz przecież.

Zdejmuję koszulę i siedzę na plastikowym krześle jedynie w spodniach i podkoszulce na cienkich ramiączkach. Czekam aż pielęgniarka wszystko przygotuje, więc w międzyczasie rozglądam się po pomieszczeniu.

Od pięciu lat niewiele się tu zmieniło z wyjątkiem kalendarza wiszącego na ścianie po mojej lewej stronie. Łóżko lekarskie przeniesiono na drugą stronę i zmieniono w nim materac oraz nakrycie. Teraz gabinet wygląda o wiele lepiej i bardziej przyjaźnie. Zadbano nawet o to, aby pozbyć się tego niewyobrażalnie ohydnego zapachu szpitala. Pachnie teraz wanilią. Nie czuję się już w nim, jakbym miała zaraz umrzeć, co jest dużym plusem dla klinki.

Pani Grother podchodzi do mnie i ściska specjalną przepaską ramię, po czym odszukuje żyły, w która wbija się małą igiełką. Czuję mocne ukucie, a do moich oczu napływają łzy. Nienawidzę tego uczucia, ale w życiu miałam pobieraną krew tyle razy, że przyzwyczaiłam się . Nie robi to na mnie już takiego wrażenia, jak wcześniej.

- Super, dzielnie się spisałaś. - mówi znowu tym denerwującym tonem pielęgniarka, a ja tylko kiwam głowa i żegnam się z nią.

Dostaję na odchodne gazik, który przykłada do miejsca ukłucia. Krew powoli się sączy, jednak za kilka minut powinna przestać. Idę do rodziców, po czym razem kierujemy się w stronę gabinetu mojego doktora.

                                                                               *   *   *

- W takim razie dziękuję za wizytę i zapraszam ponownie przed  świętami. Myślę, że 19 grudnia będzie idealny. - mówi lekarz, gdy kończymy wizytę.

- Dziękujemy doktorze, do zobaczenia. - mówi moja mama, po czym żegnamy się z lekarzem i wychodzimy z kliniki.

- Twoje wyniki są co raz lepsze po spożywaniu Buebale. - mówi radośnie tata, więc gdy widzę jego zadowolenie, również się uśmiecham. Jestem mu to winna, martwi się o mnie.

- Mimo wszystko tato, nadal nie pokoi mnie ta chrypa. Nie miałam takiej od bardzo dawna. - odpowiadam lekko zmartwiona.

- Wiem, że coś jest nie tak, ale nie martw się. To przez te leki. Do świąt powinna Ci przejść. Zresztą słyszałaś doktora.

- To co. - wzruszam ramionami, a mój humor od razu się pogarsza. - A jeśli to jakaś cisza przed burzą?

- Nie martw się kochanie, na razie wszystko jest w porządku, wiec nie powinnaś się niczym zadręczać. - odpowiada tym razem mama.

- Boże, nie wiem jak ja to wszystko wytrzymam. - mówię i szybko kręcę głową z niedowierzania.

- Jedziemy na obiad na miasto? - pyta tata.

- Och tak, nic na dziś nie przygotowałam. Obiad na mieście to nasze zbawienie.- śmieje się mama.

- Jedźmy do KFC. - proponuję.

- Ale tam jest niezdrowo.- burczy mama. - A poza tym nie wiadomo czy to na pewno kurczak.

- Właśnie, Sophie*. - zauważa tata i popiera zdanie mamy.

- To gdzie jedziemy? - pytam zrezygnowana.

- Niedaleko jest fajna restauracja. Mają zdrowe jedzonko. - mówi mama i cicho chichocze.
- Tam? - pyta tata i wskazuje na jakąś ulicę.

-Tak, a potem w lewo i prosto. - rodzicielka tłumaczy dojazd, a ja się wyłączam z rozmowy i przymykam oczy.

                                                                                   *    *   *

Dziś jest mój przedostatni dzień w Stevenage, jutro wracam do Londynu i razem z Anną wychodzimy na miasto. Szczerze powiedziawszy nie mogę się doczekać, ponieważ nigdy nie robiłam czegoś takiego. Po prostu ‘wypad na miasto z przyjaciółką’ był kiedyś dla mnie rzeczą niemożliwą z wiadomych przyczyn.

Przed chwilą się obudziłam, więc spoglądam na zegarek przy łóżku i z przymrużonymi oczami sprawdzam godzinę. Jest 12 w południe, dlatego otwieram szerzej oczy i patrzę ze zdziwieniem. Pocieram powieki, aby upewnić się, czy nie jest to jakiś żart, ale nie. Jest 12. Nie mogę uwierzyć, że tak szybko zdołałam się przestawić. Chodzę spać naprawdę wcześniej i to, że śpię ponad 12 godzin nieco mnie przeraża.

Narzucam na siebie szarą i ciepłą bluzę, ponieważ w domu wydaje się być okropnie zimno  oraz tego samego koloru dresy. Na dole jest cicho, więc sprawdzam w biurze taty, czy może czegoś nie czyta, jednak odpowiada mi głucha cisza. Wzruszam ramionami i idę do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie.

Na stole leży kartka z wiadomością, że rodzice jadą gdzieś poza Stevenage na dłuższe zakupy, dlatego proszą, abym zagospodarowała sobie jakoś ten wolny czas. Poszłabym na spacer, ale widok za oknem jakoś mnie do tego nie przekonuje. Jest brzydka pogoda, więc wolę zostać w domu, a poza tym nie mogę zachorować w najbliższym czasie, ponieważ na haloween w naszej szkole jest impreza i koło muzyczne wydaje mały koncert. Każdy z nas będzie miał swoje 5 minut sławy, dlatego myśl, że to już niedługo, przyprawia mnie o mdłości.

Odkładam papierek z wiadomością od mamy na stół, kierując się w stronę lodówki. Mam dość płatek na mleku, więc decyduję się na jajecznicę.Przyrządzanie jej zajmuje mi może pięć minut, dlatego gdy jest gotowa, posypuję ją trochę solą. Nalewam sobie soku z pomarańczy w dużą szklankę i stawiam wszystko na tacy. Zanoszę śniadanie do salonu, po czym włączam telewizor.

Biorę pierwszego kęsa, kiedy do moich uszu dochodzi dźwięk dzwonka przyczepionego przy drzwiach. Odkładam zrezygnowana talerz na stolik i idę w stronę frontowego wejścia, aby sprawdzić kto zakłóca mój prawie święty spokój.

Nie patrzę w wizjer, aby sprawdzić kto przyszedł. Otwieram drzwi i widzę przed sobą osobę, której mogłabym się najmniej spodziewać. Przede mną stoi Bradley z małym bukiecikiem kwiatów. Drapie się po karku, najprawdopodobniej dlatego że czuje się tak samo niezręcznie, jak ja.

Gdzie się podziała jego pewność siebie?

- Co Ty tu robisz?

- Nie zdążyłem się z Tobą pożegnać przed wyjazdem, więc jestem tutaj. - mówi i wskazuje dłonią na swoje ciało. - Przepraszam, że wtedy nie przyszedłem.

- To nadal nie wyjaśnia po co tu jesteś. - odpowiadam i gestem zapraszam go do środka.

- Dzięki - mówi chłopak, odgarniając włosy z czoła. - Chciałem spędzić z Tobą czas. Wiem, że dopiero jutro wracasz do Londynu. Ja wróciłem dziś rano, bo chciałem się z Tobą spotkać. – dopowiada i daje mi malutki bukiecik.

Gdy na ramionach Brada nie ma już płaszcza, a buty stoją w korytarzu, chłopak podchodzi do mnie i zamyka mnie w szczelnym uścisku. Nie chcę być dla niego chłodna, więc odpowiadam mu tym samym. Nic nie poradzę, że chłopak tak bardzo na mnie działa, że nie jestem w stanie się na niego gniewać zbyt długo. Ponownie wdycham jego cudowny zapach i cieszę się chwilą.

- Czemu nic nie napisałeś, że nie możesz przyjść, albo potem? Nie musiałbyś tu przyjeżdżać. - pytam od razu, gdy się od siebie odrywamy.

- Dzwoniłem do ciebie chyba z tysiąc razy, ciągle była poczta, więc nagrałem Ci się. Musisz mieć teraz zapchaną skrzynkę moimi wiadomościami głosowymi.  Potem napisałem na facebooku, ale też nic nie odpowiadałaś.

- Och, no tak. W tym tygodniu zapomniałam, że istnieje coś takiego, jak facebook. - odpowiadam. - Okej, chodźmy do salonu. - łapię go za rękę i prowadzę przez korytarz.

- Jesteś sama w domu? – pyta Brad, gdy siadamy na sofie.

- Tak, ale powinni niedługo wrócić. Mam na myśli dwie godzinki, może trzy. – odpowiadam na pytanie chłopaka i zaczynam jeść śniadanie. Nic nie poradzę na to, że jestem głodna. – Chcesz trochę? – pytam z grzeczności.

- Niee. – chłopak kręci głową. – Ty lepiej zjedz.

Wywracam oczami i nakładam mu trochę jajek na widelec. Karmię Brada na co ten głupio rechocze. W ten sposób zjadamy całą jajecznicę, która wyjątkowo wyszła smacznie. Pijemy właśnie sok, siedząc na kanapie i oglądając jakiś program na BBC. Nie interesuje mnie to zbytnio, ponieważ jest to program o wyścigach i samochodach, dlatego rezygnuję z bezsensownego patrzenia w ekran i przemieszczam swój wzrok na twarz chłopaka. Jego przydługie włosy opadają w śmieszny sposób na czoło, więc podnoszę rękę do góry i odgarniam je do tyłu. Teraz Brad wygląda o niebo lepiej.

Chłopak odstawia swoją i moją szklankę na stolik, po czym przysuwa się do mnie. Kładzie rękę na mojej talii, lecz jej nie zabieram. Stęskniłam się za jego dotykiem, dlatego teraz, gdy jego twarz zbliża się do mojej, nie odpycham go. Składa na moich ustach krótki i delikatny pocałunek na co lekko się rumienię. W myślach proszę o więcej, jednak Brad zaprzestaje swoich ruchów i wtula się wygodnie w moje ciało.

- Brad,musimy chyba porozmawiać. - zaczynam temat, niszcząc tą wspaniałą atmosferę.

- Co jest, słonko? - pyta, a ja rumienie się na jego słodkie okreslenie.

- Na czym my stoimy? To moje pierwsze pytanie.

- O ile wiem to na ziemi, Ninko. - mówi chłopak, a ja dźgam go w żebra.

- Wiesz o co mi chodzi. - mówię chichocząc. Zabawna uwaga bruneta rozładowała nieco tą gęstą atmosferę.

- Wiem o co ci chodzi, ale nie wiem co ci odpowiedzieć.

- Mam ten sam problem, Brad. - mówię i wtulam się w jego ramię. - To trochę dziwne, że nienawidziłeś mnie tyle czasu, a teraz przyjeżdżasz do mnie i mnie całujesz.

- Hmm…mam wrażenie, że nie ufasz mi do końca. Boisz się, że nie jestem szczery? - pyta chłopak.

- Szczerze? - Brad kiwa głową. -  Tak. Właśnie tego się obawiam. - odpowiadam po chwili namysłu.

- Cóż, zaufanie to podstawa, ale po tym co Ci zrobiłem, nie dziwię się, że ciężko Ci zaufać. Ale teraz mówię śmiertelnie poważnie. Nie martw się tym. Wiesz, że 99 % procent rzeczy o które się martwimy, nie zdarzą się nigdy?

- A może Ty jesteś tym jednym procentem?

- Przestań, proszę. Dodawanie sobie wątpliwości jest bez sensu. – mówi i gładzi moje kolano. – Wiesz, chyba się w Tobie powoli zakochuję. – wyznaje, a moje serce zaczyna bić jak oszalałe. – To już trwa jakiś czas. Trzy tygodnie temu rozmawiałem z pewną osobą o Tobie i ona mi chyba otworzyła oczy. Zrozumiałem jakim byłem idiotą i chamem względem ciebie. Ogólnie jestem chamski i nie bardzo panuję nad tym, ale ostatnio się staram. Na pewno zauważyłaś, że jestem dla ciebie milszy. Wiem, że nie zawsze mi to wychodzi, ale pamiętaj – staram się. I wiedz, że moje sentencje są jak najbardziej szczere.

- Och. - tylko tyle jestem w stanie z siebie wykrztusić. - Więc kim dla siebie jesteśmy? - pytam, ale zaraz żałuję. - Przepraszam, nie powinnam pytać. Do głupie, bo zachowuję się, jak zakochana czternastolatka.

- Zakochana? - pyta Brad, a na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

- Tak tylko powiedziałam. - odpowiadam szybko, zbyt szybko.

- Nawiązując do poprzedniego. - zaczyna Brad. - Może nie śpieszmy się się i po prostu zobaczymy co z tego wyniknie? Nie chcę na razie się wiązać. Nie znamy się zbyt długo.

- Myślę, że to dobry pomysł. - przystaję na propozycję chłopaka i uśmiecham się.

- Kocham Twój uśmiech. - mówi i całuje mnie w usta po raz kolejny.

- Co Ty taki dzisiaj słodki? - pytam podejrzliwie.

- Nie całowałem Cię od ponad tygodnia.

- Przed chwilą powiedziałeś nie śpieszmy się, a zacząłeś mnie całować. Ogarnij się, Brad. – mówię i uderzam go w ramię. – I  daj sobie na wstrzymanie, moi rodzice za chwile tu będą. - mówię, gdy przychodzi do mnie sms od mamy.

- Nie śpieszmy się, powiedziałem, a wychodzi na to, że za chwilę poznam swoich przyszłych teściów.

- Nie wyjdę za ciebie. Moja psychika byłaby zniszczona już po tygodniu małżeństwa.

- Dzięki, Nina. – mówi Brad i udaje obrażonego.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

O. M. F. G. *____________________*

Czy tylko ja się jaram tym ,że Nina i Brad są prawie w związku?! BRINA FOREVA!

A tak w ogóle...co sądzicie o tej całej sytuacji z chorobą? Myślicie tak jak Nina,że to cisza przed burzą? Czekam na odpowiedzi w komentarzach kochani.

I jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze na blogspocie i wattpadzie oraz za VOTES! Jejciu, nie wierzę, że to opowiadanie Wam się podoba.

I ostatnia wiadomość, która może być dla Was smutna, bądź nie, ale do końca TRA zostało 10 rozdziałów. Fanfic ten będzie miał 25 rozdziałów, jeżeli będę pisała zgodnie z planem. Czyli na marzec planuję koniec. 

Do następnego kochani!

Czytajcie i komentujcie! 

Kocham Was wszystkich xx

25 kom - zaczynam pisać kolejny rozdział.

 ps. podsyłam Wam wygląd rodziców Niny [ są autentyczni rodzice Birdy, dziewczyny, która ''gra'' Ninę ]

27 komentarzy:

  1. o Navasie
    Brina>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    nie, nic nie może być Ninie!!!! Nie pozwalam :<
    Zawsze nie komentuję, ale staram się czytać!!
    Czekam na kolejny, @Ohmyhojbjerg xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeeeej, jaka kochana końcówka *___* Brad z bukiecikiem, taki niepewny, a później ją całował, awww, nie wiem co powiedzieć :3

    Jak ja się nie mogłam doczekać tego rozdziału! :D Ale z drugiej strony martwi mnie to, że zostało jeszcze 10... Nie mogą być za często, bo opowiadanie za szybko się skończy ;_;

    Podejrzewam, że stanie się coś Ninie, bo to rozkręci nam meeega całe opowiadanie i, że będzie się działo, ale szkoda mi jej :c Mam nadzieję, że w związku z jej chorobą stanie się coś ciekawego, ale żeby też jej to za bardzo nie zaszkodziło... O ile można to jakoś połączyć...

    Czekam na następny ♥
    I życzę ci weny, chęci i czasu na pisanie ;3
    I zapraszam do siebie ^.^ http://thankyouforthemusicpoland.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się cieszę, że Brad i Nina są prawie w związku :) Tak jak koleżanka z góry napisała ja również podejrzewam, że wydarzy się coś związanego z chorobą Niny :( Czekałam na ten rozdział, ponieważ przeczytałam Twojego bloga od początku i bardzo mi się spodobał :D Szkoda, że ogółem będzie tylko 25 rozdziałów, ale może później założysz drugiego bloga :D

    No to tyle ode mnie na teraz :) Więc życzę weny kochana i czekam na nastepny <3

    Zapraszam na swojego bloga : http://mystoryaboutthevamps.blogspot.com/ :DD

    OdpowiedzUsuń
  4. Oni są prawie razem!! OMG!!! I te ich całusy choć mieli nic nie przyśpieszać xD Haha świetne! <3 Przykro mi, z powodu tego iż będzie tylko 25 rozdziałów, lecz mam nadzieję, że nie zostawisz pisania :) Rozumiem.. Szkoła, własne życie a nie internet i internet czy The Vamps.. Oni też mają swoje życie i nie poświęcają faną każdej jego sekundy. To było by nierealne. Ehh.. Zboczyłam z tematu, sama nie wiem czemu ;d Nie martw się ilością komentarzy! Ja na przykład nie mam ich prawie w cale, lecz się nie załamuje, bo dopiero niedawno zaczęłam coś wgl pisać :3
    Wierzę, że nas nie zostawisz. A nawet jak zostawisz.. To szybko zatęsknisz ;) Haha ta pewność siebie ;D
    Życzę wielu pomysłów, pewności siebie i udanych ferii ;3 (Mi też się zaczynają ^^)
    Do przeczytania (?) :D
    A tutaj jest link do mojego opowiadania :) Mam nadzieję, że znajdziesz czas by zerknąć :]
    http://the-vamps-fanfiction-w-jednosci-sila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Brina hah nie śpieszą się ale się całują hah :) Super ;*
    Brad z bukiecikiem *.* romantyk..:D
    Twoje rozdziały są coraz bardziej ciekawe *.*
    Nina i Brad są słodcy *,* Bardzo do siebie pasują, aa ta choroba Niny, oby nic poważnego ;/
    Czekam na dalszy ciąg :) xK

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwa słowa - zajebisty rozdział.
    ❤☺
    /@Batwoman3011

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, oni są tacy słodcy ^^ Najlepszy ff ever!
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG. Rozdział bardzo fajny i juz nie mogę się doczekać. Wyszedł ci on śmieszny. Za co jeszcze bardziej mi się podoba ♡ Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeeeeejku, jaki kochany, słodki, jencihbfhubehc rozdział <3 Bradzio taaki cudny *-* Rozpływam się jak czytam to ff :) Fajnie, że się tak do siebie zbliżyli i w ogóle, że Brad wychodzi już na prosto :) Jestem mega ciekawa tych kolejnych 10 rozdziałów, aww <3

    Ciągle ciekawi mnie choroba Niny...czy to będzie coś poważnego..czy nie...idk co wymyślisz, ale się boję xd

    Tak czy siak BRINAAA MUUUSI BYĆ, YEAH! <3 fangirling...To wszystko przez Ciebie Wiktoria...demoralizujesz mnie, pfff xxx
    Czekam na nexty! Weeeeny dużo, buziaki :**
    Iza :)

    OdpowiedzUsuń
  10. DOPIERO CO ZACZĘŁAŚ TRA, WEŹ PRZESTAŃ WIKI ŻARTOWAĆ OK?
    Już biorę się za organizację strajku i idę pod Twój dom :p
    Serio, nie możesz mi tego zrobić, bo czym ja będę potem żyć? :'( Przez Ciebie zaczęłam pisać własne opowiadanie ff, wiesz?
    Przemyśl to, pls.

    Co do rozdziału, to jeśli ty się jarasz, to pomyśl co ja tu przeżywam przed monitorem.
    Mój Brad też woli się nie spieszyć, a potem wychodzi z tego to, co wychodzi xd
    Napędziłaś mi takiego stracha przez tą chorobę Niny, że mam ochotę Cię skrzywdzić...
    Jeśli jej wyniki się za kilka rozdziałów pogorszą, a ty tego nie zakończysz happy endem, to... No, spotkamy się w piekle.
    Poważnie, dziewczyno, helloł, co ty wyczyniasz? Smutek i rozpacz. Nie chcę dramy na koniec.
    Dobre zdanie mamy Niny o Bardzie szybko ulegnie zmianie, kiedy go pozna xd Jeszcze jak wypali coś głupkowatego (a znając go to na pewno to zrobi) to będzie klapa. Jeszcze jak do tego dojdzie troskliwy tatusie, to wolałabym nie być w jego skórze.
    NIGDY WIĘCEJ NIE KOŃCZ W TAKICH MOMENTACH!
    Muszę Cię jakoś zbesztać pod każdym rozdziałem, bo samych pochwał nie dostaniesz, nie myśl sobie :D xx
    U mnie jest nowy także ten...
    love-ya-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział cuuuuudooooownyyyy!!!! XD Ciekawe co skłoniło Brada do tej nagłej zmiany, że przyjechał znienacka do Niny? Hmmm.... Oby Ninie się nie pogorszyło. To ff po prostu musi zakończyć się happy endem i bardzo bym chciała żebyś zaczęła pisać kolejne :D
    Pozdrawiam Melanie Black http://liars-and-me.blogspot.com/

    PS.: Przepraszam, że tak późno. Przeczytałam je już w czwartek jak tylko dałaś mi znać, ale później nagle mi się internet odciął i nie miałam...na szczęście dzisiaj już mam i mówię jeszcze raz KC KC KC KC KC KC KC KC [...] KC TWOJE FF ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mi się spodobał, mimo że na początku się na to nie zanosiło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam całą Twoją twórczość. Dawno nie komentowałam, ale zawsze czytam. Jestem zafascynowana tą historią. Połączyłaś dwa, trudne tematy- miłość i chorobę. Ale udało Ci się to wprost świetnie. Mam pewne domysły co do zakończenia, ale modlę się o to, aby nie okazały się prawdziwe. Pozdrawiam, Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam Cię..po prostu.;* Komentuję teraz dopiero bo nie miałam czasu wcześniej, ale co tu pisać? Z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej! :* Bardzo mi się podobał. Czekam na dalej C:

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam, że nie skomentowałam od razu po przeczytaniu. Z biologii, fizyki i chemii mam dwóję, a z francuskiego zagrożenie, więc moje oceny pozostawiają wiele do życzenia. Wow, świetny rozdział, jestem pod ogromnym wrażeniem.
    Teraz mam jedno malutkie życzenie:

    WIĘCEJ #BRINA MOMENTS KSAFDWBZXC *fangirling*
    A teraz biegnę do książek xoxo

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć myszko! Nominowałam cię do Liebster Award ♥ więcej informacji tutaj http://turnfanfiction.blogspot.com/ p.s świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  17. Znalazłam tego bloga dziś i muszę przyznać, że mi się podoba! ;) nic nie dzieje się w nim za szybko jak w nie których blogach! Bardzo podobaja mi się wątki bohaterów i wgl dodałam bloga do zakładek :D *o*
    Będziesz mnie informowac na tt ?;)x
    Czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam ;*
    Marta :)x
    @xRiskItAllx

    OdpowiedzUsuń
  18. Normalnie Brad ma u mnie takiego plusa, jak stąd do Paryża:D To było takie urocze!*.*
    I mam nadzieję, że nie robi tego tylko dla zabawy, nie wydaje mi się, że byłby do czegoś takiego zdolny.
    Błagam cię, to opowiadanie może mieć nawet 100 rozdziałów! Aż tak nas nie lubisz?;c
    Trochę przeraża mnie ta choroba, mam nadzieję, że opowiadanie nie skończy się śmiercią Niny, przy której Brad czuwał do końca...o zgrozo! Nawet się nie waż! Chociaż kto tam wie co ci chodzi po głowie :P
    Wiem, że to nie koncert życzeń, ale tak bardzo bym chciała więcej Briny, dużo więcej, oni są tacy słodcy *.*.*.*
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam<3

    Zapraszam na nowość;* loveeorfriendship.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeczytałam wszystko! Agh! Świetny blog! Masz talent dziewczyno! :D Najbardziej rozwalił mnie koniec xD "- Nie wyjdę za ciebie. Moja psychika byłaby zniszczona już po tygodniu małżeństwa." hahaha :D
    Czekam na nowy! Oraz oczywiście postanowiłam cię nominować do Liebster Blog Award :D
    http://the-vamps-ariana-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award-d.html

    OdpowiedzUsuń
  20. Next next next♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Bradley taki słodki ;3 wrzucaj szybciutko kolejny plissss

    OdpowiedzUsuń
  22. Woow*-* ja sie pytam dlaczego czytanie rozdzialu mija tak szybko?!? Najgorzej. Czekam niecierpliwie na next;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Nominowałyśmy Cię do Liebster Blog Award :) Więcej informacji tutaj --> http://mystoryaboutthevamps.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział bardzo fajny, przepraszam, że komentuję dopiero teraz, lecz przez cały tydzień (dokładnie!) jestem zawalona sprawdzianami i nauką! Oszaleć można, nie wytrzymuję ;-; No i poza tym mam rodzeństwo.. Więc kompem musimy się dzielić. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie tak super, jak ten! Pozdrawiam!+ Czytam Twojego aska i powiem Ci tyle, nie przejmuj się tym, że nieraz brak komentarzy, bo jak widzisz, znowu masz ich pełno! No przynajmniej ja tak sądzę! :) Trzymaj się i do następnego. ♥☺

    OdpowiedzUsuń