piątek, 27 lutego 2015

21.Obietnica




                         

Nowy tydzień w The Royals Academy nie trwa nawet pięć dni. Od środy będziemy zwolnieni z wszystkich lekcji, a już po południu każdy z nas będzie mógł opuścić szkołę i wrócić do niej dopiero po nowym roku. Jestem podekscytowana na myśl o świętach, jednak sylwester wzbudza we mnie trochę niepokoju, ponieważ dwa dni po tym będę musiała pojechać do kliniki, gdzie odbędzie się zabieg.

Chodzę od niedzieli cała rozkojarzona, głęboko pochłonięta nieustępliwymi myślami, które zakrzątają mój umysł. Co dzień wieczorem, kiedy próbuję zasnąć, w mojej głowie pojawia się obraz mnie na stole operacyjnym. Boję się 3 stycznia bardziej niż egzaminów wstępnych do akademii.
Moja choroba jest rozwinięta tak bardzo, że laserowe, wręcz bezbolesne usuwanie guzków jest niemożliwe. Jedyną szansą dla mnie jest operacja. Jednak problem tkwi w tym, że takie zabiegi, jak ten, który będę miała, wiąże się z ogromnym ryzykiem. W najgorszym przypadku mogę umrzeć, lecz staram się o tym nie myśleć. Wierzę, że wszystko pójdzie dobrze i po operacji obudzę się, jak nowo narodzona i zdrowa.


 *   *   *


Dziś wtorek, więc nikt nie dostał pracy domowej. Nauczyciele są na tyle łaskawi, że nic nie zadają nam na święta, dlatego gdy słyszymy ostatni dzwonek w tym roku, wszyscy są szczęśliwi. Uczniowie z radiowęzła puszczają w głośnikach kolędy, a nauczycielki tanecznym krokiem wracają do pokoju. 

Atmosfera w szkole rozluźnia się i nie czuć już tego spięcia i zdenerwowania. Nikt nie musi przejmować się testem, czy kartkówką, żadnym projektem edukacyjnym, odpowiedzią ustną czy praca domową. Wszyscy są tacy radośni i uśmiechnięci, dzięki czemu szkoła wydaje się być zupełnie innym miejscem niż dotychczas.

Kończę ostatnią lekcję i razem z Anną czekamy na chłopaków, którzy powinni za chwilę się zjawić. Wczoraj podczas obiadu umówiliśmy się, że po południu wyjdziemy na ostatni wspólny spacer w tym roku. Tris zaproponował lodowisko i gorącą czekoladę, więc wszyscy przystaliśmy na jego pomysł. 
 
Kiedy rozmyślałam o tym, gdy zasypiałam, pomyślałam, że przyszedł  czas, aby im coś powiedzieć. Brad poparł moją decyzję, więc wierzę, że postępuję słusznie. Teraz kiedy będę miała operację, zorientują się, że coś jest nie tak, dlatego wolę, aby dowiedzieli się o mojej chorobie ode mnie.
A poza tym, że Ann i Tris nie wiedzą o mojej chorobie, jest coś jeszcze. Odkąd wróciłam z kliniki, nie rozmawiałam z Bradem zbyt wiele razy na osobności. Najczęściej wymieniałam z nim krótkie zdania podczas przerw lub przez telefon. Poniedziałek był zabukowany na nasze pasję, więc się nie spotkaliśmy, ponieważ ja byłam w kole literackim, a Brad razem z chłopakami miał próbę do jakiegoś występu.

- Czemu się tak spóźniliście? – pyta Anna zerkając na zegarek.

- Pan Smith nas zatrzymał i poprosił o to, abyśmy zagrali jakąś kolędę na jasełkach. – tłumaczy blondyn.

- Co zaśpiewacie? – dopytuje ciekawa.

- Standardowo cichą noc. – odpowiada Brad i wita się ze mną.

Daje mi delikatnego całusa w policzek i łapie za rękę. Razem schodzimy na dół do szatni i przebieramy się. Po drodze do akademiku Anna i Tristan nie szczędzą nam głupich komentarzy odnośnie naszej pary, a Brad  nie chcąc być gorszy, odpowiada im tym samym. Natomiast ja śmieję się z ich żartobliwej dyskusji i w miarę spokojnie, trzymając Brada za dłoń, wracam do swojego pokoju.

*   *   *


Nie mając pojęcia, jak się ubrać na łyżwy, wybieram zwyczajny burgundowy sweterek i jeansy. Rozczesuję splątane przez wiatr włosy, po czym związuję przeszkadzające kosmyki do tyłu, tworząc tak zwaną agatkę. Na nogi wkładam wygodne czarne kozaczki, które pasują idealnie do sweterka. W międzyczasie dostaję powiadomienie na telefon o lekach, więc wyjmuję z szafki kilka tabletek i łykam je, popijając zimną wodą. Sprawdzam jeszcze czy aby zabrałam portfel i rękawiczki, a następnie zakładam płaszcz i szalik. Zamykam drzwi od pokoju na klucz i biegnę na dziedziniec przed akademikiem, gdzie umówiłam się z Bradem. 

Podczas krótkiego truchtu zastanawiam się nad tym, jak powiedzieć przyjaciołom o swojej chorobie. Ponadto muszę wspomnieć także o operacji, o której Brad niestety nic nie wie. Mam jedynie nadzieję, że kiedy im to powiem, nie będą na mnie źli. Nie zniosłabym tego.

Poprawiam na szyi swój komin oraz włosy, jednocześnie czekając na Brada. Jak zwykle jestem przed umówionym czasem, więc mam jeszcze czas na to, aby ułożyć sobie scenariusz naszej rozmowy. Ciągle też myślę nad tym, czy nie powiedzieć o tym Bradowi. Może gdyby wiedział, jaki mam zamiar to pomógłby mi?

- Czemu mnie to nie dziwi.- mówi Brad, podchodząc do mnie. Przytula się i całuje mój policzek, po czym zwyczajnie się odsuwa. Patrzę na niego zdezorientowana, nie wiedząc o co mu może chodzić.

- Co?

- Co ‘’co?’’? – pyta chłopak.

- Co Cię nie dziwi? 

- To, że jesteś przed czasem.

- Och. – wzdycham.

- Co się dzieje Nina? Jesteś ostatnio jakaś zamyślona. Wiem, że nie mieliśmy dla siebie ostatnio zbyt dużo czasu… - zaczyna się tłumaczyć, lecz mu przerywam.

- Nie tłumacz się , wszystko rozumiem, naprawdę i nie mam Ci tego za złe oczywiście. 

- Jest coś co cię dręczy?

- Tak. – odpowiadam. – Nie, to znaczy tak, ale nie będę mówić o tym teraz.

- Więc kiedy? – naciska.

- Ugh chcę powiedzieć Annie i Tristanowi o mojej chorobie.

- Jesteś pewna?

-Tak.

- Z jakiegoś konkretnego powodu chcesz im o tym powiedzieć? – dopytuje.

- Dowiesz się potem.

- Ugh, okej. – przytakuje Brad.

- Nie złość się. – mówię, szturchając go w żebra. Posyła mi blady uśmiech i łapie za rękę. Razem idziemy pod bramę akademii i tam czekamy do czasu, aż przyjdzie Ann z Trisem.


*   *   *


Lodowisko, na którym jesteśmy jest ogromne i najprawdopodobniej największe jakie kiedykolwiek widziałam. Wokół tafli lodu rosną drzewka, przyozdobione niebieskimi lampkami. Przy wejściu stoją ogromne głośniki, z których starszy pan puszcza świąteczne przeboje. Wszyscy łyżwiarze, ci profesjonalni, a także amatorzy cieszą się dobrą pogodą i korzystają z niej najlepiej, jak tylko potrafią. Jedni ścigają się kto pierwszy okrąży całe lodowisko, inni ledwo trzymając się barierek, próbują stawiać pierwsze łyżwiarskie kroki. Zakochane pary jeżdżą po woli, trzymają się za ręce i patrząc sobie w oczy. Od czasu do czasu wpadają na jakieś osoby, więc od razu przepraszają, lecz potem znów robią to samo, powtarzając swoje błędy. Kręcę głową przyglądając się tym ludziom i z obawą wchodzę na śliską taflę lodu.

Łyżwy to zdecydowanie nie moje powołanie. Jeździłam na nich może dwa razy w życiu i szczerze mówiąc nie wspominam tego zbyt dobrze. Pamiętam, jak wracałam do domu cała poobijana w siniakach i małych ranach ze strupkami. 

Kiedy stoję już pewniej na lodzie Brad łapie mnie za dłonie. Zaczyna ruszać nogami, raz jedną, raz drugą. Próbuję naśladować jego ruchy, jednak siła grawitacji i moja zła koordynacja ruchowa nie pozwalają mi i nadzwyczajnie się przewracam. Słyszę z dołu, jak Bradley się ze mnie śmieje, więc posyłam mu piorunujące spojrzenie i odtrącam jego rękę, którą wystawił, aby pomóc mi wstać. Chaotycznym ruchem podjeżdzżam do barierki i stoję tam przez dłuższy czas, patrząc jak Tristan robi piruet razem z moją przyjaciółką. Uśmiecham się na ten widok, jednak gdy Brad podjeżdża do mnie z tym swoim uśmieszkiem, mina mi zrzednie. 

- Zostaw mnie. – mówię obrażona.

- Nie wiedziałem, że nie potrafisz jeździć, przepraszam. – tłumaczy się, podjeżdżając jeszcze bliżej. Przytula mnie do siebie i delikatnie całuje w czoło. -  Nie dąsaj się tylko chodź, czeka nas długa lekcja jazdy. 

- A w życiu. – od razu przeczę. – O wiele bezpieczniejszą opcją wydaje się być oglądanie was z tej odległości.

- Nie daj się prosić. – mówi, łapiąc mnie za dłoń. Przyciąga mnie do siebie i powoli pokazuje, co powinnam robić. – Nie jeździłaś nigdy na rolkach? – pyta, a ja przeczę. – To bardzo proste, naprawdę. Musisz tylko poruszać nogami na zmianę. Raz prawa, raz lewa i tak w kółko, a jak się rozpędzisz, po prostu nic nie rób, będziesz wtedy jechała. 

- Mówisz, że to proste.Nie znasz mojej koordynacji ruchowej, jest słabsza niż ty z matmy. – dogryzam mu, a on robi minę, jakby nie wierzył w to co powiedziałam.

- Przegięłaś Turner. – mówi mrużąc oczy i kręcąc z dezaprobatą głową. 

- Przegięłam? Simpson, nie rozśmieszaj mnie!

- Pożałujesz tego! – odpowiada i ciągnie mnie za sobą co raz szybciej. 

Ledwo nadążam ruszać nogami, ponieważ Brad pędzi po lodowisku, jak szalony! Krzyczę i piszczę ze strachu, ale chłopak wydaje się być niewzruszony moimi prośbami. W końcu wymawiam wyraźnie przepraszam, więc Brad się gwałtownie zatrzymuje. W padam na niego,będąc zaskoczona jego nagłym ruchem i przewracam nas oboje. Leżymy na tafli, a przejeżdżający obok nas ludzie patrzą i śmieją się. 

- Teraz powinnaś mnie pocałować, wiesz?

- A to dlaczego? – pytam ciekawa.

- Nie oglądasz komedii romantycznych?! Nina, jestem zawiedziony Twoją postawą. – kręci głową, udając dezaprobatę.

- Cóż, życie to nie film, a poza tym nie można mieć wszystkiego, czego się chcę, więc aby trzymać się reguły, nie pocałuję Cię.

- Jesteś dla mnie taka niedobra.

- Życie. – odpowiadam, wzruszając ramionami. W tym samym czasie podjeżdżają do nas Anna z Tristanem. Pomagają nam wstać i się otrzepać ze śniegu.

- Zakochańce szaleją nam na lodowisku. Chcecie się zabić? – pyta Tristan, pół żartem, pół serio.

- To wszystko jego wina, on jest jakiś psychiczny. – odpowiadam,żartując.

- I kto to mówi? – dogryza Brad, na co pokazuję mu język. – Krowa ma dłuższy i się nie chwali.

- Co za dzieci.- komentuje Tristan, po czym wybucha śmiechem.

Jeździmy jeszcze przez chwilę, jednak szybko rezygnujemy z łyżew, ponieważ pogoda się pogarsza. Robi się co raz bardziej zimno, więc oddajemy łyżwy i idziemy na gorącą czekoladę. Anna proponuję jedną z najlepszych pijalni czekolady w Londynie, w której ceny nie są wysokie, więc przystajemy na jej pomysł i w zwartym szyku podążamy ku lokalowi.

Po drodze nie włączam się do rozmowy, w głowie układam po raz kolejny scenariusz rozmowy i kiedy stajemy przed drzwiami naszego celu, czuję  w brzuchu ucisk. 

- Panie przodem. – mówi Tristan, wpuszczając Anne i mnie na początku.

Siadamy przy jednym z stolików i czytamy menu. Każdy z nas wybiera gorącą czekoladę i jakieś ciasto, bądź muffinkę. Kelnerka szybko realizuje nasze zamówienie i już po kilku minutach możemy cieszyć się pięknie wyglądającym ciastkiem i cudownie pachnącą czekolada.

- Fajnie było na lodowisku, prawda? – pyta Anna, zaczynając rozmowę.

- Jasne, gdyby nie ten obok. – odpowiadam wskazując na Brada.

- Dzięki Nina, ja też Cię bardzo kocham.

- Spoko. – mówię i biorę gryza czekoladowej babeczki z waniliowym nadzieniem.

Kosztujemy naszych smakołyków i rozmawiamy na błahe tematy. Co chwila wybuchamy śmiechem, słysząc nieśmieszne żarty Brada. Zabawia nas sucharami z internetu, które nie mają prawa nas śmieszyć, jednak są tak głupie, że grzechem  byłoby chociaż się nie uśmiechnąć. Kiedy rozmowa zbacza na poważniejsze tematy, postanawiam zareagować i w końcu wyjawić im mój sekret. Biorę głęboki wdech i zaczynam:

- Muszę Wam o czymś powiedzieć. – poważny ton mojego głosu sprawia,że przyjaciele patrzą na mnie jak na kosmitkę. Uśmiecham się do nich i kontynuuję. – Kiedy się poznaliśmy we wrześniu, nie powiedziałam Wam o sobie wszystkiego. I proszę was bardzo, nie bądźcie na mnie za to źli. Postawcie się na moim miejscu,a dopiero potem powiedzcie,okay?

- OK.- przytakuje Anna, a jej mina pozostaje nieodgadniona.

- Więc od 12 roku życia choruję na niedoczynność tarczycy. – mówię i przez moment patrzę na twarze przyjaciół. Są zaskoczeni.- Biorę różne leki, które mi pomagają z tym walczyć. To nie jest zbyt groźna choroba, ale skutki leczenia jej tak. Nadchodzi Boże Narodzenie, więc chcę Wam wszystko wyjaśnić i nie mieć przed Wami żadnych tajemnic. Te wszystkie zmiany w moim wyglądzie, czy charakterze to skutki uboczne leków, więc przepraszam Was za co piątkowe humorki. Ale mówię Wam też to dlatego, że właśnie nadszedł najbardziej ryzykowny moment w leczeniu mojej choroby. Chcę żebyście byli świadomi, że 3 stycznia będę miała operację usuwania guzków z tarczycy. To dość prosty zabieg, ale jego konsekwencje są naprawdę groźne. 

- Możesz umrzeć? – wtrąca Tristan.

- Tak. – odpowiadam cicho, a w ich oczach coś gaśnie. Nie ma już wesołych iskierek.A ja nie mam na tyle odwagi, aby spojrzeć na Brada siedzącego obok. Chłopak jest cichy i słychać tylko jego oddech.

- Muszę wyjść na chwilę, przepraszam. – mówi Bradley i zakłada na siebie kurtkę. Patrzę na niego z tęsknotą i już wiem.

Od teraz nic nie będzie takie same.

- Dlaczego zgodziłaś się na taką operację? – pyta z wyrzutem Anna. – Skoro ta choroba nie jest złośliwa to po co ryzykujesz życie?

- Jestem nieletnia, więc to rodzice wyrazili ostatecznie zgodę. – wyjaśniam spokojnie. – Przepraszam Was, że nie powiedziałam tego wcześniej, ale nie mogłam. Czułam, że zmienilibyście swój stosunek do mnie. Wiem, jak jest z Bradem. 

- On wiedział? – pyta zaskoczony Tristan.

-Tak, ale tylko o chorobie. O operacji dowiedziałam się w sobotę, nie rozmawialiśmy o tym w tym tygodniu.

-Och. – wymyka się z ust blondyna.

- Dobrze, Nino. Rozumiem Cię i naprawdę cieszę się,że powiedziałaś nam o tym. Będziemy trzymali za ciebie kciuki. Wierzę,że operacja się uda. – mówi Anna i podchodzi do mnie, przytulając się.

- Kocham was tak bardzo. – odpowiadam. – I naprawdę muszę być dobrej myśli, nie pozwólcie mi zwątpić w umiejętności lekarzy, błagam was. Potrzebuję waszego wsparcia w tej chwili bardziej, niż czegokolwiek innego.

- Wiesz, że możesz na nas liczyć o każdej porze dnia i nocy. – odzywa się Tristan. – Ale teraz powinnaś pójść i porozmawiać z Bradem. 

Kiwam głową na zgodę i zakładam płaszcz. Owijam niezdarnie szalikiem swoją szyję i wychodzę na zewnątrz. Wiatr mocno wieje, sprawiając, że szybko się zapinam. Rozglądam się dookoła, aby zobaczyć gdzieś Brada, lecz nigdzie go nie ma. Dopiero po chwili widzę, jak siedzi na jakimś murku po drugiej stronie ulicy, chowając twarz w dłoniach. 

Biegnę w stronę przejścia dla pieszych i na zielonym świetle przechodzę na drugą stronę. Na początku biegnę, lecz gdy zbliżam się do chłopaka, moje kroki robią się co raz wolniejsze. W końcu przysiadam się do niego i delikatnie kładę dłoń na jego ramieniu.

- Brad…- zaczynam cicho, ale on nie reaguje. – B - rad, odezwij się, błagam. 

- Co mam ci powiedzieć? – burczy pod nosem.

- Cokolwiek, błagam. – proszę go, a w moim oczach pojawiają się łzy. Nienawidzę tego, gdy ktoś mnie ignoruje w taki sposób.

- Nina, jestem zawiedziony. Naprawdę bardzo zawiedziony. Obiecałaś mi tamtego dnia,że będziesz ze mną szczera. Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej o operacji?

- Kiedy miałam Ci powiedzieć? Jak śpiewałeś, a może jak jeździliśmy na łyżwach?!

- Miałaś do tego tyle okazji.

- No tak, to moja wina. Zawsze to ja robię coś źle. – zdenerwowanie bierze nade mną górę, więc wstaje i prawie wydzieram się na chłopaka.  – Ugh, nie kłóćmy się o takie rzeczy, nie w tej chwili.

- Nino, boję się o ciebie, cholernie się o ciebie boję. – mówi chowając ponownie twarz w dłoniach. – Jeśli ty umrzesz i ja ciebie stracę to co wtedy? – pyta, podnosząc się z murku. Staje naprzeciw mnie. Swoimi dłońmi dotyka moich ramion i wzrokiem przepełnionym strachem i smutkiem spogląda w moje oczy. – Nie mogę Cię stracić, rozumiesz? 

- Nie stracisz. – odpowiadam.

- Obiecaj to.

- Obiecuję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział to jakaś M A S A K R A. Przepraszam :<
 Po prostu ostatnio nie mam ochoty na pisanie, nie czuję się zbyt dobrze i mam wrażenie,że zepsuję końcówkę tego fanfiction eh..

+ jeśli ktokolwiek czyta tą notkę autorką to chcę Wam powiedzieć,że niektórzy pisząc w komentarzach, że rodzice Niny coś ukrywają przed nią, mają rację! :]

Pozdrawiam, Wiki x

20 kom - piszę nexta


24 komentarze:

  1. Boże, Boże, Boże
    Rozdział cudowny. No ten koniec to jest nieziemski. Nie wiem co pisać. jestem w takim szoku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to rozdział masakra? Co ty wygadujesz, Wiki? On był cudowny! Jeden z lepszych naprawdę.
    Rozumiem, że nie masz ochoty na pisanie, mi też się tak zdarza, właściwie to pewnie każdemu. A jak nie czujesz się za dobrze, to proszę, nie zmuszaj się tylko do pisania, ani nie wrzucaj rozdziałów tylko po to, żeby były... Chcemy żebyś była z siebie zadowolona!

    A nawiązując do treści:
    Brad w TRA jest takim cudnym Bradem, że ja nie mogę! Jak się zaczął o Ninę tak martwić... Mmm *-*
    Właściwie, to ja też martwię się o Ninę, a jeszcze napisałaś, że jej rodzice coś ukrywają... Obawiam się najgorszego.
    Fakt, że TRA niedługo się skończy mnie przeraża, ponieważ już skończył się jeden z moich ulubionych ff, ja kończę swoje, a niedługo przyjdzie czas na koniec Briny... :c

    Nie poddawaj się w pisaniu i nie przepraszam, bo rozdział był świetny c:
    Czekam na następny, choć z drugiej strony nie wiem, czy chcę aby był tak szybko, bo to będzie oznaczało szybszy koniec TRA... Tak czy siak, wiedz, że nie mogę się doczekać ^-^

    I zapraszam do siebie c:http://thankyouforthemusicpoland.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera dziewczyno płacze dosłownie się popłakałam jak to czytałam. To jest najlepszy ff w moim życiu (sorcia Marysia). Od Curls'a sie zaczęło czytanie ff bo on był genialny ten jest genialny. Tylko błagam cię nie mów , że ona umrze bo jeśli tak to ja się załamię. Naprawdę kocham ten ff. Jezu rycze. I proszę cię obiecaj mi , że jeśli skończysz TRA to napiszesz nowy i później nowy itd.. Piszesz genialnie i nie chcę żeby to był koniec. Mam nadzieję , że Nina przeżyje i bd żyć długo i szczęśliwie i bd taki Happy End. O boże nie wiem co dalej napisać. Brakło mi słów aż nie możliwe bo mi nigdy ich nie brakuje. Dobra ostatnie zdanie bo nie chcę cię zanudzać. Martwię się o Ninę ona musi ŻYĆ!!! Jasne? Musi.
    I na koniec zapraszam do siebie :) http://diaries-with-the-vamps.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!!!!!!! Co ty gadasz to jest genialne. Piszesz cudownie. Koniec jest najlepszy. Mam nadzieję, że operacja Niny się uda i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie ;)
    Życzę weny, czasu i czekam z niecierpliwością na next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg
    boze
    rycze :"(
    Nie mozesz mi tego zrobic
    Rycze
    ale rozdzial cudny

    OdpowiedzUsuń
  6. Płacze (╥_╥)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity rozdział ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jak zawsze zajebisty! :* Czekam na kolejny i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nina nie może umrzeć!! Jak Brad sie załamie, to i ja to zrobię ;_;
    ciekawe, co jej rodzice ukrywają...
    życzę powrotu weny i czekam na kolejny :*

    @ohmyhojbjerg

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział niesamowity, cudowny, najlepszy ❤❤ czekam na następny i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się podoba ! ♥ Niesamowity rozdział.;*
    Aż mi się płakać zachciało przy końcu :< xK :)

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzo fajne!! :) I smutne.. :C

    OdpowiedzUsuń
  13. Nina ma szczęście, że posiada takich przyjaciół. A rozdział to nie masakra, tylko bomba! :D Szkoda mi Brada, mam nadzieję że operacja się uda.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oby operacja się udała! Rozdział super!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  15. super !!! naprawdę perfekt !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Nina ma szczęście, że posiada takich przyjaciół. A rozdział to nie masakra, tylko bomba! :D Szkoda mi Brada, mam nadzieję że operacja się uda.

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękny rozdział :-)
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja tam nie wiem co ci nie pasuje w tym rozdziale, mi się bardzo podoba. Bardzo bardzo!
    No dawaj Wika nie poddawaj się! Dasz radę, wiem, że dasz radę jeszcze napisać tą końcówkę. Nina nie może umrzeć! Ja nie chcę dramy!
    Ciekawe co rodzice Niny ukrywają...
    Czekam na next, życzę weny i..
    Pozdrawiam xx.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział mega jak zawsze :) obiecaj mi ze nina nie umrze błagam:(

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  21. dopiero teraz przeczytałam ten i poprzedni rozdział i za to strasznie Cię przepraszam, byłam na szkoleniu (mam zostać drużynową omg gwisbisbssjes)
    obydwa rozdziały są wspaniałe, niepokoją mnie rodzice Niny i to bardzo bardzo
    Mam wielką nadzieję że jej operacja się uda i nie będzie żadnej komplikacji
    Jakby cokolwiek się stało Ninie Brad by się załamał, ale nie tylko Bradley reszta też przeżyła by szok
    TO CHYBA NAJDŁUŻSZY KOMENTARZ JAKI KIEDYKOLWIEK NAPISAŁAM WOOOHOO
    Nie mogę się doczekać kolejnego, życzę dużo weny x

    Nie mogę się doczekać Grunwaldu /@trisakamyboy

    OdpowiedzUsuń
  22. błagam zakończ to ff dobrze, żadnych śmierci, niepełnosprawnych i tego tam xd zakończ to jakoś romantycznie i tak zebym sie popłakała ze szczescia albo z tego ze tez chce takiego chlopaka bo jak to sie skonczy jakos zle to sie załamie psychicznie i dostane głębokiej depresji

    a poza tym to kocham to ff i to jaką cudowną i miłą i kochaną osobą jest tutaj Bradley, jeśli jest taki w realu a wierze ze jest to nie ma innej opcji zeby nie byl moim mezem :')

    czekam na kolejny !!!

    <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Czekam na następny rozdział i mam nadzieje ze to wszystko nie skończy się jakoś tragicznie i w ogóle, proszę, cudowny blog! <3

    OdpowiedzUsuń