Kiedy święta się skończyły, całą rodziną
wróciliśmy do domu. Czekała mnie tam poważna rozmowa. Musiałam spytać rodziców
w najbardziej delikatny sposób o pozwolenie na wyjazd do Birmingham. O dziwo
wyrazili na to zgodę, dlatego siedzę teraz na podłodze. Ubrania z szafy
porozrzucane są po całym pomieszczeniu, a ja bezradna i załamana myślę co
zabrać ze sobą.
Pakowanie jeszcze nigdy nie sprawiało mi
tylu kłopotów. Zazwyczaj brałam najwygodniejsze ubrania, wrzucałam do walizki i
byłam gotowa. Teraz jest inaczej. Zwracam uwagę na to co pakuję, ponieważ ten
wyjazd jest dla mnie naprawdę ważny. Spotkam się z Bradem oraz jego rodzicami. Chcę
zrobić na nich wrażenie, tak dobre, jak Brad wywarł na moich.
Ponadto chłopak wspominał o tym, że
szykuje dla mnie jakąś niespodziankę na sylwestrową noc, dlatego jestem
podekscytowana. Muszę wybrać naprawdę ładne ubrania. Chcę się podobać
chłopakowi w ten wyjątkowy czas.
Wyjmuję z szafy burgundową sukienkę przed
kolano z krótkim rękawem, po czym delikatnie ją składam w kostkę. Wkładam do
walizki jeszcze kilka koszulek, parę jeansów, luźne spodnie i piżamy. Bieliznę
zostawiam na koniec. Kiedy moja walizka jest pełna, mogę odetchnąć. Rzucam się na
łóżko i biorę głęboki wdech. Odczuwam zmęczenie, dlatego przymykam lekko oczy.
Znużenie bierze nade mną górę i zasypiam.
* * *
Budzi mnie dźwięk alarmu, który ustawiłam
sobie w telefonie zanim zasnęłam. Otwieram oczy, jednak po chwili je mrużę.
Światło jest dla mnie tak ostre, że muszę je całkowicie przymknąć. Sprawdzam
godzinę w telefonie i kiedy dociera do mnie, że za 50 minut mam pociąg, zrywam
się z łóżka.
Idę szybkim marszem do łazienki, gdzie
biorę prysznic i ubieram wcześniej przygotowane ubrania. Szary sweterek i
czarne jeansy były najlepszym rozwiązaniem, dlatego aby ubranie nie wydawało
się nudne, zakładam czarny naszyjnik z piórkiem i złotymi dodatkami. Na
nadgarstku zawieszam bransoletkę od Brada i gdy jestem już gotowa, zaczynam
suszyć włosy.
Wydają się być dzisiaj nieogarnięte i
nieszczególnie chętne do współpracy. Każde pasmo kręci się w inną stronę, co
sprawia, że denerwuję się jeszcze bardziej. Zrezygnowana odkładam suszarkę na
drewnianą szafeczkę, przymocowaną pod parapetem i sięgam po gumkę do włosów.
Rozczesuję krótsze pasma, które niegdyś były grzywką i związuje je z tyłu.
Myję także zęby i robię delikatny
makijaż. Nacieram na skórę trochę miodowego kremu nawilżającego, a następnie
wyciskam z tubki na palec podkład. Nakładam cieliste świństwo na twarz, aby
zakryć niedoskonałości i już po chwili starań jestem w pełni gotowa.
Mama krzyczy do mnie z dołu, informując
,że jeśli się nie pośpieszę to przegapię pociąg. Wywracam na jej uwagę oczy i z
wypchaną po brzegi walizką, schodzę na parter.
Nie mam czasu na śniadanie, dlatego biorę
do torby dwie kanapki, które zrobiła mi mama oraz sok pomarańczowy z lodówki,
aby móc coś przekąsić podczas jazdy. Ubieram prędko płaszcz, całuję mamę na pożegnanie,
a następnie wychodzę na zewnątrz. Tata już na mnie czeka oparty o samochód. Ma
dziś wolne od pracy dlatego bez problemu może odwieść mnie na dworzec. Zabiera
ode mnie walizkę i wsadza ją do bagażnika, kiedy ja wsiadam na miejsce
pasażera.
Droga mija nam w milczeniu. Jedynym
dźwiękiem w samochodzie jest głos Nicka z BBC Radio 1, który opowiada o tym,
jakie gwiazdy udało mu się wkręcić w zeszłym tygodniu. Wspomina tez coś o
ubiegłych świętach i zapraszam na świętowanie sylwestra razem z jego radiem.
Wywracam na to oczy i pogrążam się w myślach, zgadując co takie mógł wymyślić
Brad.
- Zostawiam cię na dworcu jako ojciec, nie
chcę po ciebie przyjeżdżać, będąc niedoszłym dziadkiem, zrozumiano? - upewnia się
tata, a ja robię wielkie oczy.
- Tato, za kogo ty mnie uważasz? - pytam
z pretensjami.
- Ja i mama ufamy Ci, dlatego nie zepsuj
tego. Jeśli będziemy dzwonili, masz odbierać, okay?
- Okay, tato.
- Pamiętaj tylko jedno, nie rób niczego
na co nie masz ochoty.
- Tato, czy ty myślisz, że jadę do Brada,
żeby... -to słowo nawet nie chciało mi przejść przez gardło. Halo, ja niedawno
skończyłam 16 lat!
- Chodzi o to, że chłopcy teraz myślą głównie o jednym. – tłumaczy rodzic, na co
prycham.
- Brad nie jest taki. - bronię chłopaka.
- Oby, bo inaczej urwę mu jaja. - mówi
tata pół żartem, pół serio.
- Spokojnie, nie martw się. Będę się
odzywać, jak dojadę też dam wam znać. - zapewniam i wychodzę z auta. Tata robi
to samo. Przytulamy się do siebie, lecz po chwili słyszę, jak nawołują z peronu
osoby z mojego pociągu, dlatego daję tacie krótkiego buziaka w policzek,
zabieram walizkę i biegnę na podziemne przejście, aby zdążyć na pociąg.
* * *
Od pewnego czasu pociąg zwolnił, dlatego
podejrzewam, że zbliżam się do celu. Jestem podekscytowana, a zarazem
przerażona i trochę skrępowana. Należę do osób, którym ciężko jest nawiązywać
nowe kontakty. Często panikuję i zrażam nowe osoby do siebie, dlatego tak
ważne, jest abym była teraz opanowana. Musze wywrzeć na rodzicach Bradleya
dobre wrażenie. Kto wie czy spotkamy się jeszcze kiedyś, dlatego pragnę, aby
zapamiętali mnie od tej lepszej strony.
Patrzę na monitor przywieszony do sufitu
wagonu, aby sprawdzić gdzie się znajdujemy. Muszę odczekać kilka sekund aż miną
głupie reklamy sieci lokomocyjnej. Kiedy pojawia się mapka naszej trasy, widzę
ile jeszcze zostało przystanków. Do Birmingham zachód zostały jeszcze dwa
przystanki, dlatego zbieram powoli swoje bagaże. Chowam do torby książkę oraz
słuchawki, po czym zakładam na szyje szalik. Kończę ubieranie się na założeniu
czapki oraz mojego ukochanego płaszcza. Pociąg zatrzymuje się na dworcu
centralnym rodzinnego miasta Brada, a kilkunastu pasażerów opuszcza mój wagon.
W środku pozostaję tylko ja i starsza pani, która wsiadła kilka przystanków wcześniej.
Spoglądam na nią, a miła staruszka posyła mi ciepły uśmiech. Odpowiadam jej tym
samym i odwracam wzrok, ponieważ sytuacja nade wszystko wydaje się być bardzo
niezręczna. Siedzimy w ciszy, a jedynym dźwiękiem jest odgłos pociągu ocierającego
się o metalowe szyny.
Nagle pociąg spowalnia, dlatego wstaję ze
swojego miejsca i przekładam przez ramię torbę. Łapię silną dłonią rączkę od
walizki, po czym kieruję się w stronę wyjścia. Kiedy pojazd ustał, wychodzę z
wagonu i rozglądam się po nieznajomej stacji. Spoglądam na duży zegar, który
wisi nad podziemnym przejściem. Jest godzina 13. Kręcę głową, będąc lekko
zawiedziona, że Brada nigdzie nie ma, jednak kiedy mój wzrok schodzi w dół,
widzę brązową czuprynę z lokami, biegnącą po schodach w moim kierunku. Zostawiam
swój bagaż, nie mając w tej chwili głowy do tego, aby się o niego martwić.
Widok chłopaka tak na mnie podziałał, że
teraz biegnę w jego stronę. Kiedy jesteśmy blisko siebie, otulam Brada ramionami
najmocniej, jak tylko potrafię i przyciskam go do siebie. Uczucie szczęścia rozchodzi
się po moim ciele, a mała łza spływa po policzku.
- Tak strasznie tęskniłam. – szepczę
przez łzy do jego ucha.
- Ja też. – odpowiada równie cicho, a
jego ręka sunie po moich plecach.
- Nie wierzę, że to się dzieje. Nie
widziałam Cię tylko półtora tygodnia, a mam wrażenie, jakby upłynął rok. Co ty
ze mną robisz, Brad?
- To samo co ty ze mną, Nina. – odpowiada
po raz kolejny, a w moim brzuchu rodzi się jakieś dziwne, ciepłe uczucie,
którego nie doświadczyłam nigdy wcześniej.
Zabieramy moją walizkę, którą bezmyślnie
zostawiłam kilka minut temu. Brad splata nasze palce, natomiast drugą dłonią
ciągnie rączkę bagażu. Schodzimy po woli po schodach i podziemnym tunelem,
idziemy w stronę wyjścia. Kiedy wychodzimy z dworca na miasto, pogoda jest
bardzo ładna. Słońce święci całkiem mocno, więc gdy patrzę w górę, razi moje
oczy. Biorę głęboki oddech miejskiego powietrza i z uśmiechem na ustach, podążam
za Bradem.
Gdy jesteśmy coraz bliżej domu chłopaka,
czuję ucisk w gardle. Jest mi ciężko cokolwiek mówić, a Bradley zadający ciągle
jakieś pytania wcale mi nie pomaga. Stresuję się i dobrze wiem, że to po mnie
widać. Moje policzki są zaróżowione, oddech jest nie równy, a wolna ręka
niebezpiecznie trzęsie się. Brad zauważając moje dziwne zachowanie, zapewnia
mnie, że jego rodzice nie są straszni i nie mam się czego bać. Ufam mu, więc
biorę głęboki oddech i z głową podniesioną do góry, wchodzę na posesję rodziców
Brada.
Budynek w którym mieszka Bradley to jednorodzinny
domek, położony w spokojnej dzielnicy, nie opodal pięknego parku, który
pokazywał mi wcześniej. Ma jedno piętro, dlatego bardzo przypomina mój dom w
Stevenage. Elewacja domu jest brązowa, a w każdym z rogów znajduje się ciemny
kawowy klinkier. Okna mają ciemne framugi, tak samo jak drzwi. Ogród wokół jest
zadbany, a łyse łodygi krzewów równo przystrzyżone. Przy furtce stoi świecący
renifer, a kilka metrów dalej jego bliźniak. Uśmiecham się na ten widok, jednak
Brad ciągnie mnie za sobą, więc już po chwili jestem w środku.
Chłopak pomaga mi zdjąć płaszcz, po czym
odwiesza go na wieszak po prawej stronie. Zdejmujemy swoje buty gotowi na wszystko, wchodzimy do głównego
korytarza, który prowadzi do salonu połączonego z kuchnia. Wnętrze jest bardzo
przytulne. Na środku salonu stoi wielka skórzana kanapa ze świąteczną narzutą.
Kominek umieszczony jest po prawej stronie pokoju. Wiszą na nim zielone girlandy,
przeplatane z świątecznymi lampkami, natomiast pod nimi zostały przyczepione
wielkie skarpety z imionami domowników.
Wchodzimy niepostrzeżenie do salonu,
jednak panuje w nim pustka. Spoglądamy jednocześnie z Bradem w kierunku kuchni.
Starsza kobieta przygotowuje jakieś danie w rytm radiowych przebojów, których
głośność jest zbyt wysoka. Moje wrażliwe uszy reagują na to, ale staram się to zignorować.
Chłopak widząc swoją mamę w takiej sytuacji, śmieje się i wyłącza radio.
- O MÓJ BOŻE, ale się zlękłam, Brad! – beszta
go mama, ale potem zauważa mnie i posyła w moją stronę ciepły uśmiech. Wyciera
swoje dłonie o fartuch, po czym podchodzi do mnie.
- Dzień dobry, nazywam się Nina Turner. –
przedstawiam się brunetce.
- Anne- Marie Simpson, ale możesz mi
mówić Anne. – kobieta ściska moją rękę lecz po chwili puszcza ją i szczelnie
mnie przytula. – Naprawdę cieszę się, ze mogę cię poznać, Nino.
- Ja też się cieszę, że mogłam tu przyjechać.
Jestem pani wdzięczna, że się pani zgodziła.
- Ależ nie ma sprawy, to sama przyjemność
gościć taką milutką osobę jak Ty.
- Idę zanieść walizkę Niny na górę, nie
zjedz jej mamo. – mówi Brad i zostawia nas same.
- Nina, nie wiem co ty robisz z moim dzieckiem,
ani jak, ale dziękuję Ci.
- Nie bardzo wiem za co. – mówię zdezorientowana.
- Och, przecież sama dobrze wiesz jaki
był zanim Cię poznał. Po tej sytuacji z Libby zachowywał się naprawdę dziwnie.
- Ach, o to chodzi. – mówię cicho. –
Myślę, że ta zmiana była obupólna. On zmienił mnie, ja jego, wie pani chyba jak
to jest.
- Jaka pani? Mówi mi Anne.
- Ale to takie dziwne. –tłumaczę, ale
pani Simpson nie znosi sprzeciwu, więc poddaję się i więcej nie walczę.
- Przestań, jesteś już prawie dorosła,
możesz do mnie mówić po imieniu.
- No dobrze..- waham się przez chwilę,
jednak ulegam wzrokowi kobiety i wymawiam jej pierwsze imię. – Anne
- Jak minęła podróż? – pyta, wyłączając
piekarnik.
- Bardzo dobrze. Pierwszy raz jechałam tak
daleko sama, ale przeżyłam. – śmieję się sama z siebie, a Anne dołącza. – Może pomogę?
- Właściwie to tak, możesz rozstawić
talerze? – pyta, na co kiwam twierdząco głową. – Stoją tutaj, po mojej lewej
stronie. Ja w tym czasie wyjmę pieczeń. Mam nadzieję,że lubisz kurczaka z
warzywami.
- Oczywiście.
Jemy kolację, kiedy wraca z pracy tata
Brada. Przedstawiamy się sobie nawzajem, po czym przy stole ucinamy sobie
krótką pogawędkę. Pan Derek jest prezesem jakiejś firmy sprzedającej samochody
w samym sercu miasta. Opowiadał mi chwilę czym się zajmuję, więc słuchałam go z
zainteresowaniem. Kiedy kolacja mija, Brad zaprowadza mnie na górę do swojego
pokoju. Jest już dość późno, więc nie będziemy nigdzie szli, poza tym podróż
mnie zmęczyła, więc najchętniej położyłabym się i nic nie robiła.
- Bardzo jesteś zmęczona? – pyta Brad.
- Troszkę. – odpowiadam, a potem, jak na
zawołanie, ziewam.
- Nina, jest już 19, brałaś leki? – pyta ponownie,
tym razem zmartwiony chłopak.
- Nie, nie brałam. – mówię, siadając na
jego wielkim łóżku. – Będziesz ze mną spał?
- Jeśli chcesz, jasne. – odpowiada na
moje pytanie, po czym siada obok. – Weź tabletki, bo potem uśniesz i nic z tego
nie będzie.
- Ale mi się nie chce, jejuuu. –
przeciągam się, kładąc plecy na łóżko. – Podasz mi kosmetyczkę?- pytam,
podciągając się na łokciach.
- Jasne. – chłopak kiwa głową i schodzi s
łóżka. Otwiera moją walizkę, po czym wyjmuje różową kosmetyczkę i podaje mi ją.
– Pójdę po wodę, zaraz wracam.
Gdy Brad zostawił mnie samą, postanawiam
wyjąc z kosmetyczki lekarstwa. Przeciągam zamek i wyciągam listek jednych
tabletek, a potem drugim. Wyjmuje po dwie pigułki i zostawiam je na nocnej
szafeczce. Następnie chowam kosmetyczkę do walizki, a w tym samym czasie Brad
wraca do pokoju. Podaje mi szklankę, więc łykam po kolei wszystko co wcześniej
przygotowałam. Kiedy to robię, Brad bacznie mi się przygląda, więc nieco się
peszę.
- Nie patrz tak na mnie. – burczę
- Po prostu się zastanawiam. – tłumaczy,
jakby wyrwany z zamyślenia.
- Nad czym? – pytam ciekawa, nadal pijąc
wodę.
- Co w tej chwili czujesz? Za 6 dni masz
tak ważną operację, a siedzisz w moim pokoju rozluźniona.
- Jestem naprawdę dobrej myśli, mimo
całego zagrożenia.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę,
słysząc to z Twoich ust, Nina.- mówi, siadając bliżej mnie. Oboje kładziemy się
na łóżku, wtuleni w siebie. – Martwię się, tak czy siak.
- Przestań, Brad. Nie psujmy sobie
spotkania jakąś głupota.
- Twoja choroba to nie głupota.
- To fakt, ale nie jest też
najważniejsza! – tłumaczę. – Teraz najważniejsi jesteśmy my. Ty i ja i to co
jest teraz. Zapomnijmy na te trzy dni o mojej chorobie, okej?
-Okej. Kocham Cię. – wyznaje Brad i
składa czułego całusa na czubku mojego nosa.
- To łaskocze głupku!- krzyczę, gdy Brad
całuje mnie po raz kolejny.
- A tutaj tez cię łaskocze? – pyta, kiedy
jego usta zjeżdżają po woli na skórę szyi.
- T-tak.- jąkam się.
- Teraz też? – pyta, a jego usta mocno
ssą moją skórę. Uczucie, które mi przy tym towarzyszy jest palące.
Czuję, jak moja skóra staje się gorąca, a
oddech nierówny. Brad znacznie się do mnie przybliża, więc leżymy teraz
naprawdę blisko siebie. Jego ręce błądzą po moim ciele, rozpalając je do
czerwoności. Ustami powraca do moich warg, na których składa czułe pocałunki. Na
początku delikatnie je muska, jakby pytając o pozwolenie, a gdy czuje, że
podoba mi się to i odwzajemniam je, chłopak robi śmielsze ruchy. Jego wargi tym
razem mocniej napierają na moje, więc pocałunki z sekundy na sekundę stają się coraz
bardziej namiętne. Prawda dłoń chłopaka powoli sunie po moich plecach,
zatrzymując się na pośladku. Lekko go ściska, po czym odwraca nas tak, że leżę
prosto na plecach, a Brad podtrzymując się łokciami, pochyla się nade mną. Ponownie
składa pocałunki na mojej szyi, natomiast jedna z dłoni wędruje pod mój
sweterek.
Czuję się w tej chwili skrępowana, jednak
nie zwracam uwagi Bradowi i pozwalam mu kontynuować poznawanie mojego ciała.
Kiedy chłopak podwija mój sweterek, mój brzuch jest odkryty i dobrze widoczny.
Usta Brada delikatnie dotykają skóry na nim, co budzi we mnie lęk. Odsuwam
głowę Brada od mojego ciała, poprawiam sweterek i wstaję z łóżka.
Brzuch to mój najsłabszy punkt, zaraz po
nogach. Ponadto, gdy jestem w zaawansowanym stadium brania leków, skutki
uboczne bardzo się nasiliły, więc mój brzuch zaczął odstawać bardziej niż wcześniej.
Dlatego noszę luźniejsze ubrania niż wcześniej. Dlatego topię się w za dużych
koszulkach i swetrach. Nie chcę, aby to było widoczne.
Zdziwiony Brad, podchodzi do mnie i
spogląda prosto w moje oczy. Schylam głowę, odwracając wzrok, jednak chłopak
łapie delikatnie moją brodę i podnosi głowę do góry.
- Zrobiłeś coś nie tak? – pyta.
- Tak, mój brzuch… - zaczynam, jedna chłopak mi przerywa.
- Co z nim nie tak?
- Jest za duży, nie możesz na niego
patrzeć.
- O czym ty mówisz? Jesteś piękna. Nie
chcę wieszaka, wolę Ciebie z twoimi wszystkimi wadami i pięknymi krągłościami,
słyszysz co do ciebie mówię? Chcę Ciebie i tylko ciebie!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trzymajcie i cieszcie się z tego wszyscy, albowiem zostały jeszcze 2 rozdziały TRA.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Kolejny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, możliwe ze dopiero w kwietniu, bo kolejne weekendy nie będzie mnie w domu.
Plus mam pytanie: Co robię nie tak, że jest tak mało komentarzy? Znudziła Wam sie ta historia czy co? Serce mnie boli bo wcześniej komentowaliście z takim zapałem, a teraz było ledwo 10 kom eh :/ Szkoda, naprawdę bo mam wrażenie,że piszę tylko dla siebie i dwóch czy trzech osób. :c
pozdrawiami, WIki xx
15 kom - tylko o tyle proszę , błagam, cokolwiek.
Boże syrenko nie wymagaj tyle bo ci woda w morzu wyschnie :P Tak gadała a rozdział... Super jak każdy :* :P <3
OdpowiedzUsuńSuper 💖 :-)
OdpowiedzUsuńo boże
OdpowiedzUsuńnie mogę się teraz skupić hekbsjsbsosbsn dlatego ten komentarz nie będzie sensowny
to jeden z najlepszych rozdziałów idk dlaczego mi się tak podoba
Nie wierzę że niedługo będzie koniec, nie mogę się z tym pogodzić
do następnego �� /@trisakamyboy
Eeeee.... NO ROZDZIAŁ ŚWIETNY!!!!! Ja nie chcę żeby to się skończyło, nie, nie, nie. Nie pozwalam.
OdpowiedzUsuńKochana, ten rozdział to cudo! To wszystko, co dzieje sie miedzy Nina i Bradem *-*
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak pogodze sie z koncem TRA :c Ale to wiadome, ze opowiadan nie mozna prowadzic bez konca c;
Nie wiem, co sie stalo, ze komentarzy bylo niewiele, ale wiedz, ze cie wspieramy i zawsze chetnie czytamy twoje fanfiction :3 I nie martw sie iloscia komentarzy, wiem, ze sa wazne i jest przykro gdy nagle pojawia sie ich mniej, ale to pewnie tylko chwilowe!
Przepraszam za brak polskich znakow, nie wiem, co sie stalo i nie moge ich urzyc :\
Czekam niecierpliwie na nastepny! ♥
Zapraszam c: http://thankyouforthemusicpoland.blogspot.com
Boże niesamowity rozdział ♥♥ czekam na następny ♥♥
OdpowiedzUsuńJak zwykle mistrzostwo!!!!!!@ Czekam z niecierpliwością na next ;) oby był jak najszybciej ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next :-D
OdpowiedzUsuńjeju cudownyyyy! Mam tylko nadzieje że cała ta operacja dobrze pójdzie i że będą razem szczęśliwi <3
OdpowiedzUsuńDopiero co zaczęłam czytać twoje opowiadanie. Jest super. Ciekawe i wgl, ale muszę się przyczepić do pisowni. Bardzo mi przeszkadza jak do trzeciej osoby dodajesz końcówkę "ę". Tutaj cytat: "Opowiadał mi chwilę czym się zajmuję, więc słuchałam go zainteresowaniem" wychodzi na to, że ojciec Brada opowiadał Ninie czym ONA się zajmuje i słuchała go z zainteresowaniem. I jeszcze druga sprawa to to, że w opowiadaniach nie pisze się zwrotów grzecznościowych. To takie moje spostrzeżenia. No ale jak mówi Marysia NIKT NIE PISZE IDEALNIE ;)
OdpowiedzUsuńDhdjsjsjzkaxsxadjefk <3 kocham ten rozdział! Cudowny jest!
OdpowiedzUsuńSuper mega extra cudowny wspaniały ciekawy po prostu mistrzostwo!!! Kc i twoje ff ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next ;)○●□■○●□■○●□■○●□■○●□■○●□■○●□■
CZEKAM NA NASTĘPNY
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Super :-)
OdpowiedzUsuńNaprawde masz talent do pisania takich opowiadan...... Jednym slowem zajefajne opowiadanie :-)
OdpowiedzUsuńMasz Naprawde Wielki Talent Do Pisania Takich Opowiadan ... Jednym Slowem Zajefajne opowiadanie :-)
OdpowiedzUsuń