ROZDZIAŁ DEDYKOWANY KAŻDEMU CZYTELNIKOWI, DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO
- To było - zaczynam rozmowę lekko zdyczana.
- Niezwykłe. – dokańcza chłopak, po czym posyła mi lekki uśmiech.
- Tak, to było niezwykłe.
Leżymy na szarym dywanie, nie odzywając się do siebie. Milczenie tym razem nie jest dla mnie udręką. Cisza relaksuje i nakłania mnie do refleksji.
Myślę o tym co kierowało chłopakiem, gdy zaczął mnie całować. Ciekawość bierze górę nad moim umysłem, ponieważ w tej chwili tylko ta myśl znajduje się w mojej głowie. Staram się nie zadawać sobie głupich pytań bez odpowiedzi, by potem nie tonąć w morzu wątpliwości. Jestem typem człowieka, który zawsze rozmyśla nad swoim postępowaniem. Czasami przez to żałuję pewnych rzeczy i w rezultacie tego, zadręczam się tygodniami.
Jednak teraz nie żałuję niczego.
Nie żałuję pocałunku.
Nie żałuję tego co czuję do Brada.
Jestem zwyczajnie szczęśliwa.
Chłopak proponuje przeniesienie się na łóżko, więc pomaga mi wstać, wyciągając swoją dłoń. Kładziemy się obok siebie, jednak miejsca na materacu nie ma zbyt wiele, dlatego ja kładę się bokiem, a Brad na plecach. Kładę swoją głowę delikatnie na jego klatce piersiowej i przymykam oczy, wdychając jego specyficzny perfum.
Zapach Brada jest niesamowity. Jego perfumy to charyzmatyczna mieszanka cytrusów z ciepłą nutą przypraw drzewnych, dzięki czemu chłopak pachnie świeżo i zmysłowo. Jestem zauroczona jego niezwykłą i oryginalną wonią.
Kiedy podnoszę powieki i kieruję wzrok do góry, zauważam Brada, jak przypatruje mi się z rozbawieniem.
-Co Ty robisz? – parska śmiechem chłopak.
- Nic. – odpowiadam.
Czuję się, jak idiotka wąchając go, dlatego skóra na moich policzkach natychmiast staje się czerwona i ciepła. Wyglądam teraz okropnie, ale nie przejmuję się tym, ponieważ w pokoju pali się tylko mała lampka, która nie daje nam zbyt wiele światła.
- Czyżbyś się zarumieniła? – pyta, na co odpowiadam mu nerwowym śmiechem.
Ukrywam twarz w jego koszulce, dlatego chłopak nie może dostrzec mojej skóry.
- No nie chowaj się, przecież mówiłem Ci, że wyglądasz uroczo cała czerwona.
-Rzeczywiście, gdybym tylko mogła Ci uwierzyć. – odpowiadam z sarkazmem, na co chłopak odpowiada śmiesznym rechotem.
Znów milczymy przez co trochę się denerwuję. Czyżbym była taka nudna, że aż nie chce ze mną rozmawiać? Choć nasze charaktery wydają się skrajnie niepodobne, to znajdujemy czasem podobieństa. Dlaczego nie możemy pomówić właśnie o tym? Zaczęłabym rozmowę bardzo chętnie, jednak się wstydzę.
Kiedy w myślach biję się ze swoimi wadami, Brad zaczyna jeździć swoją dłonią po moich plecach, rysując na nich palcem niewidzialne wzory. Uśmiecham się na ten gest i cicho wzdycham z rozkoszy, jaką mi przynosi jego zwykły dotyk.
- Natalie powinna już przyjechać, martwię się o nią. – Brad mówi z troską w głosie
- Nie martw się, zaraz będzie. - odpowiadam sennie, wtulając się w koszulkę chłopaka.
Mijają już prawie dwadzieścia cztery godziny, odkąd wzięłam ostatnią dawkę leków, które tak silnie na mnie działają. Nadal czuję się źle, a ból głowy nie odstępuje mnie na krok. Wcześniej nie odczuwałam tego, ponieważ Brad zajmował mnie rozmową, więc byłam zajęta. Nie miałam wtedy czasu na zamartwianie się o zdrowie. Chłopak pochłaniał moje wszystkie myśli.
Spoglądam na zegarek i widzę, że dochodzi 22. Prawie zapomniałam o wzięciu sufradexu, dlatego chcę się podnieś, jednak Brad skutecznie mi to uniemożliwia, przytulając się.
- Um ... Brad, możesz mnie na chwilę puścić? – proszę chłopaka, próbując się wyswobodzić z jego objęć.
- Gdzie idziesz? – pyta zaskoczony.
- Muszę wziąć leki. – odpowiadam machinialnie, jednak potem gryzę się w język.
- Źle się czujesz?
- Tak, głowa coś mnie boli. Wezmę jakieś przeciwbólowe leki i mi przejdzie. – po części kłamię, lecz nic na to nie poradzę.
Nie mogę powiedzieć mu o chorobie, jeszcze nie teraz.
- Okej. – chłopak puszcza mnie, dzięki czemu mogę spokojne zejść z łóżka.
Gdy idę w stronę biurka, czuję na sobie jego wzrok, dlatego nie odkręcam się. Otwieram szufladę i odwrócona tyłem do Brada, wyjmuję tabletkę. Połykam ją i szybko popijam stojącą na biurku coca-colą.
- Nina? – zaczepia mnie, gdy już leżę obok.
- Hm?
- Przepraszam. – wzdycha i przytula mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Za co? – pytam zdezorientowana.
- Za to, że byłem takim cholernym chamem dla ciebie przez ten trymestr. Wiem, że niezbyt umiliłem Ci pobyt w akademii za co naprawdę Cię przepraszam. Jest mi przykro. – zaczyna mówić, jednak na chwilę przestaje. – To wszystko przez Libby.
- Libby? - pytam, a na mojej twarzy pojawia się grymas.
- Och, Libby to moja dziewczyna. – odpowiada, ale potem łapie się za głowę i szybko poprawia. – Libby to moja BYŁA dziewczyna. – daje nacisk na przed ostatnie słowo i czuję, jak jego głos powoli zaczyna się łamać. – Poznaliśmy się w czerwcu na jednym z koncertów. Była z przyjaciółką i zgubiła ją, więc spytała się mnie, czy może jej nie widziałem. Potem pomogłem jej szukać i tak jakoś się stało, że zostaliśmy parą. Byliśmy ze sobą całe lato, ale gdy miałem wyjechać do akademii, w dniu wyjazdu przyszła do mnie i ze mną zerwała. Byłem na nią zły, ba, okropnie zły i nadal jestem, bo naprawdę ją pokochałem przez te dwa miesiące. Dlatego wrzesień był takim popapranym miesiącem.
- Nadal nie rozumiem co to ma wspólnego ze mną. – odpowiadam szczerze nie wiedząc co innego powinnam powiedzieć.
- Chodzi o to, że gdy przyszedłem do Nat, jej nie było w pokoju.
- Dlatego byłeś taki zdenerwowany. Potrąciłes mnie na korytarzu, przez co wyrzuciłam wszystko z pudła. Musiałam to sama zbierać, a Ty nawet mi nie pomogłeś.
- To byłaś ty? – pyta zszokowany.
- No.
-Przepraszam, naprawdę. - mówi skruszony.
-Okej, czyli podsumowując wyżywałeś się na mnie ,bo ta Libby sprawiła Ci ból. – stwierdzam ze smutkiem.
- Wiem, że nie brzmi to super.
- Ale czemu ja? – pytam Brada z wyrzutem.
- Weszłaś mi w drogę jako pierwsza.
- Aha. – tylko na tyle mnie stać, jest mi przykro.
- Wybacz mi Nina, ja naprawdę wtedy byłem w rozterce. Zabawiałem się dziewczynami, dogryzałem tobie i kilku innym osobom, pozwól mi to naprawić. Nie chcę mieć w Tobie wroga. Może zacznijmy od początku? Nie rozgrzebujmy przeszłości, a skupmy się na tym co teraz.
- Zgoda. - mówię po dłuższej chwili zastanowienia.
Jestem w nim zakochana, a teraz gdy porozmawiał ze mną szczerze, mogę spróbować mu zaufać. Poza tym unikanie go nie wyszło by mi na dobre. Uschnęłabym z tęsknoty.
- Zgadzasz się? – pyta, aby się upewnić. – Naprawdę?
Kiwam głową i uśmiecham się. Chłopak odpowiada mi tym samym, po czym szepce na ucho ciche dziękuje. Całuje moje czoło i przyciąga do siebie. Przymykam oczy i cieszę się chwilą.
Słyszymy z Bradem, jak w drzwiach przekręca się klamka, dlatego obydwoje milczymy i czekamy na dalszy rozwój wydarzeń. Do pokoju wchodzi Natalie. Zapala światło i chyba nie zdaje sobie sprawy co robimy. Gdy jej wzrok zatrzymuje się na naszej dwójce, która leży przytulona do siebie, jej torba podróżna spada z hukiem na podłogę. Otwiera usta by coś powiedzieć, jednak nie jest w stanie.
Nasz widok bardzo ją zdziwił.
- O . MÓJ. PRZENAŚWIĘTSZY. BOŻE. - zaczyna piszczeć z zachwytu, jednak po chwili orientuje się co zrobiła i przysłania usta dłonią.
Brad patrzy na nią, jak na idiotkę , gdy z otwartą buzią i niedowierzaniem wymalowanym na twarzy patrzy na naszą dwójkę.
- Jestem genialna, po prostu G E N I A L N A.- mówi w końcu Nat, literując ostatnie słowo.
- Czemu? – pyta Brad z uniesioną brwią.
- Wiedziałam, że gdy Cię tu ściągnę na weekend to w końcu się pogodzicie, ale nie sądziłam, że ten weekend będzie, aż tak owocny. Jak was tu zostawiałam to skakaliście sobie do gardeł !
- Błąd. – reaguje szybko Brad, śmiejąc się. – Nie skaczemy sobie do gardeł już dłuższy czas, co nie Nina?
- Taa. – odpowiadam. – Ej, Nat! – zaczepiam przyjaciółkę, która odwraca się od walizki i na mnie spogląda. – Zaplanowałaś to!
- Co?
- No wiesz, to wszystko.
- Nie wiem o czym ty mówisz. – wzrusza ramionami i zaczyna się śmiać.
- Przebiegła. – stwierdza Brad. – Ciekawe czy ma to po tacie, czy po mamie.
- Nieważne. - macha ręką i zaczyna się rozpakowywać. - Wiecie co?
- Hm? - mruczę.
- Powinnam udzielać rad sercowych na jakimś forum. – wyznaje Nat
- Od razu załóż biuro matrymonialne, więcej kasy na tym zbijesz. – dogryza siostrze Brad, a ja zaczynam się śmiać.
- Jesteś niemiły. – mówi Natalie.
- Dla ciebie zawsze. – odpowiada i wysyła w powietrzu całuska.
- Jesteście tacy kochani, jak razem leżycie. – wyznaje Nat na co chichoczę, a Brad kręci głową.
- Nie zniosę tych Twoich komentarzy pod naszym adresem. – powiedział żartem chłopak, po czym się zaśmiał. – Musze już lecieć, dziewczyny. – mówi,a ja słyszę w jego głosie smutek, albo po prostu mam jakieś schizy. – Do zobaczenia. – powiedział i pocałował mnie po raz kolejny w czoło.
MAM TEŻ USTA, Brad. – moja wewnętrzna ja się odzywa, na co parskam,a on patrzy zdziwiony.
Uśmiecham się tylko do niego i macham ręką, aby o tym zapomniał. Chłopak zabiera swoje rzeczy i macha nam na pożegnanie. Wodzę cielęcym wzrokiem, jak chłopak wychodzi i gdy nie ma go już w naszym pokoju, ciężko wzdycham.
To był wspaniały weekend.
* * *
- ŻE CO? – Anna staje, jak sparaliżowana w miejscu, gdy dowiaduje się, że Brad mnie pocałował.
- Jakoś tak wyszło. – mówię niechętnie, ponieważ teraz żałuję, że jej o tym powiedziałam.
- Nie mogę w to uwierzyć, uszczypnij mnie. Chcę wiedzieć czy to nie jest sen. – robię to o co mnie prosi, na co piszczy.
- Sama się prosiłaś. – mówię, dusząc się ze śmiechu.
- Więc co, jesteście parą, przyjaciółmi, sex przyjaciółmi, czy co?
- Serio, sex przyjaciele? – pytam z niedowierzania i daję jej kuksańca w bok. – Nie wiem na czym stoję. – odpowiadam szczerze.
- W takim razie porozmawiaj z nim.
- Ale Ann, nie wiem sama. Mam wątpliwości, bo co jeśli ten pocałunek nic dla niego nie znaczy?
- A dla ciebie?
- Co?
- Znaczył coś dla ciebie?
- Przecież wiesz. – wyznaję, rumieniąc się.
- To idź i z nim pogadaj , inaczej to nie ma sensu. Nie możesz czekać, aż tamten się obudzi.
- A jeśli to tylko zabawa?
- Niech tylko spróbuje się tobą pobawić, a tego ostro pożałuje. Jego skarb przestanie być skarbem
- Ann nie wiedziałem, że jesteś aż taka ostra. - mowi Tris ,przyłączajac się do nas, gdy siedzimy na ławce niedaleko szatni. Anna rumieni się, wyglądając przy tym bardzo słodko.
- Czy ty zawsze musisz się wtrącać do naszych rozmów, gdy mówimy o ważnych rzeczach? - pytam z wyrzutem przyjaciela.
- Skoro zrobiłem to dwa razy, to sądzę, że tak. - odpowiada Tristan i śmieje się na własne słowa. - A więc komu chcecie odebrać diamenty?
- Niech cie to tak nie obchodzi. - wystawiam język do przyjaciela i także się śmieje.
- Czyli mi nie powiedzie. - Tris udaje zawiedzionego.
- Gdybyś się dowiedział, musiał byś umrzeć. - odzywa się w końcu Ann. Wydaje się być onieśmielona towarzystwem chłopaka.
- To już mi się chyba odechiało wiedzieć. Chcę jeszcze trochę pożyć. - odpowiada i puszcza do Ann oczko, która w odpowiedzi głupio chichocze. Kręcę głową na tą scenę, dusząc w sobie śmiech.
- Zostawiam Was gołąbki i spadam do automatów po śniadanie. - mówię i żegnam się z nimi.
Gdy stoję przy maszynach i wrzucam monety, ktoś podchodzi od tyłu i zakrywa mi dłońmi oczy. Odwracam się w stronę tej osoby i widzę przed sobą uśmiechniętego Jamesa.
- Hej James. - witam się z kolegą.
- Cześć. Co robisz? – pyta w tym samym czasie, gdy zamówiony przeze mnie rogal w foliowym opakowaniu, spada na dół automatu. Wyjmuję go i macham chłopakowi przed oczami.
- Przyszłam po śniadanie. – odpowiadam. – Jak wycieczka do Oxfordu? – pytam odsuwają się od maszyny, przy okazji robiąc miejsce Jamesowi. Chłopak wrzuca monety i po chwili wyjmuje butelkę wody.
- Było naprawdę świetnie. Potrzebowałem chwili odpoczynku przed egzaminami. W końcu w czwartek mam zaliczenie z biologii.
- Dasz radę.
- Wiem.
- Och, skromniś. – zauważam i cicho się śmieję, na co chłopak mi wtóruje.
Odchodzimy kawałek od maszyn i kierujemy się na główy korytarz. W między czasie rozmawiamy na temat szkoły i zespołu, gdy nagle James pyta:
- Jak Ci idą próby do występu po feriach?
- Zupełnie o tym zapomniałam. - odpowiadam łapiac się za głowę ze zmartwienia. - Gdy będę w domu to pomyślę nad repertuarem.
- Szybko się obudziłaś. - zauważa i śmieje się ze mnie.
- Nie śmiej się. - mówię i uderzam go lekko w twarde ramię, którego mięsnie specjalnie napina. - Auu, jakie masz twarde ramię!
Chłopak tylko się śmieje i odprowadza mnie pod klasę od matematyki. Przed salą juz czeka na mnie Ann, rozmawiając jeszcze z Tristanem. Uśmiecham się na ten widok i podążam z Jamesem w ich stronę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział miał być w sylwestra,ale nie mogłam się powstrzymać i doczekać,więc wstawiam dzisiaj.Kolejny będzie dopiero po nowym roku :>
Boziu, pod ostatnim postem naprawdę się postaraliście.TYLEEEEEE KOMENATRZY *-* Kocham Was <3
Oby więcej takich gestów z waszej strony :*
Ja tymczasem spadam, bo za pół godziny pierwsze skoki indywidualne z Konursu Czterech Skoczni.Czy ktoś kocha skoki tak bardzo, jak ja?
JESZCZE RAZ SZCZĘSLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI :* + dziękuję za każde życzenia
20 kom - next